Technik
Wiedział, że to będzie jego lista dzisiejszych zadań. Każde takie migotanie sygnalizowało urządzenie, które w ciągu nocy zgłosiło systemowi jakąś anomalię. Po kolorze i intensywności można było wstępnie osądzić, które z tych raportów komputer uznał za priorytetowe. Przechodząc od pulpitu do pulpitu tworzył listę wszystkich miejsc, do których musiał dzisiaj zawitać. Nie była ona zbyt zaskakująca. Po takim czasie, jaki spędził w tym miejscu, wiedział już doskonale jaką żywotność mają które części i był w stanie całkiem dokładnie przewidzieć, co będzie wymagało naprawy w najbliższym czasie. Kiedy zgrał wszystko co potrzebne na swój przenośny komputer, wyszedł z Centrum i skierował się w stronę najdalszego miejsca potrzebującego jego obecności.
**
Godziny mijały w jednostajnym tempie odmierzanym kolejnymi przepisanymi linijkami kodu, wymienionymi częściami i wkręconymi śrubkami. Miał świadomość, że praktycznie każda z tych awarii potraktowana niedbale czy nieuważnie mogłaby się skończyć jego śmiercią, jednak zawsze starał się wyciszyć tę myśl w trakcie pracy. Kiedyś, na początku swojej bytności w tym miejscu, tego nie potrafił. Dopuszczał do siebie stres w zdecydowanie niezdrowych dawkach i dopiero wtedy naprawdę zaczynał być zagrożony. Trzęsące się myśli i chaotyczne dłonie kilka razy spowodowały, że faktycznie niezbyt dokładnie podszedł do konserwacji urządzeń. Wolał sobie nie przypominać, co wtedy przeżył.
Po ostatnim obrocie wkrętarki spojrzał na następną pozycję na liście i skrzywił się nieznacznie. Miał do sprawdzenia element systemu podtrzymywania życia znajdujący się na Promenadzie. Nienawidził tam przebywać i cały dzień bał się chwili, kiedy w końcu przyjdzie mu tam pójść. Nie miał jednak wyboru, więc spakował swoje rzeczy i ruszył w stronę windy.
Promenada wyróżniała się, nawet jak na standardy tego miejsca. Nie była kolejnym pomieszczeniem w jednym z wielu korytarzy. Technicznie była korytarzem właśnie, jednak o szerokości i długości większej od któregokolwiek innego odcinka. Nie to jednak stanowiło problem. Nie było nim również to, że aby się tam dostać, trzeba było użyć schodów, jako że projektanci z sobie tylko znanych powodów nie doprowadzili do niej żadnej windy. Powodem, dla którego najchętniej nigdy by tam nie chodził były ściany. Nie zwykłe, znajome, bezpieczne stalowe. Ściany promenady wykonano bowiem z przezroczystego tworzywa. Była jedynym pomieszczeniem, z którego dało się wyjrzeć na zewnątrz. A przynajmniej dałoby się, gdyby nie fakt, że na tej głębokości ocean był całkowicie czarnym miejscem.
Pracując na Promenadzie zgrzał się i spocił, chociaż naprawa nie wymagała wielkiego wysiłku. Starał się jak najszybciej z niej zniknąć, mają wrażenie, że całe te masy wody zaraz zwalą mu się na głowę. Albo jeszcze gorzej – coś na niego popatrzy z drugiej strony.