Talent w podartych ubraniach/przeczytajcie i prosze oceńcie.
-Wójek,bo mam problem co kupić dziewczynie na urodziny.Co ty byś mi poradził,bo ja na prawdę nie mam pojęcia?-spytał chłopak pewnego bezdomnego którego dzieciaki nazywali wójkiem dobrą radą.Mężczyzna zawsze był skory do pomocy i strasznie lubił dzieci.Kiedyś miał syna,ale miał wypadek samochodowy i zmarł.
-Chłopcze,a ile ty masz lat.Wyglądasz na jakieś dziesięć,jedenaście.W twoim wieku na dziewczynę nawet nie spojrzałem.Oh te dzieci,ciągle się zmieniają?-Mężczyzna wyciągnął z kieszeni harmonijkę i zaczął na niej grać.Robił to po mistrzowsku.Chłopcu strasznie się podobało,był zapatrzony widać było iż jest to jego idol,wzór do naśladowania.
-Wójek wiem.Napiszę dla niej piosenkę.Tylko dla niej.Będzie zachwycona,a inni na pewno będą pełni podziwu.O już to widzę.-Rozmażył się mały.Podziękował mu i pobiegł przez tory.Mężczyzna dalej wygrywał melodyjki na tymże instrumencie.Ludzie byli zainteresowani.Zrobili wokół niego koło i zaczęli dyskutować,klaskać.
-Panie,gdzie się pan tego nauczył.Pan to świetnie robi.Bardzo mi się podoba.-Odezwał się chłopiec stojący w tłumie.Był ubrany w poszarpaną koszulę,a w ręku miał startą teczkę.Gdy tłum się rozszedł,każdy w swoją stronę chłopiec podszedł do niego podając rękę na przywitanie.
-Jestem Benjamin Bardem.Pan to bezdomny z wyboru,czy sytuacji?-zapytał śmiało.Wójek wzdychnął.
-Ja z sytuacji.Tak wyszło nie ma co chłopcze.A ty,gdzie twoi rodzice?
-Nie mam rodziców.Macocha wysłała mnie do roboty,mówiąc że jeśli nie przyniose pieniędzy nie będę miał wstępu do domu.A ja wolę jakoś żyć z woli boskiej niż tyrać przy łopacie.To nie dla mnie.Ja mam duszę artysty.Umiem grać na skrzypcach,mam je w tej oto walizce,pokazać?
-No pokaż.-Skinął głową mężczyzna.Gdy zobaczył piękne,błyszczące skrzypki łza w oku mu się pokazała,widać było że ten instrument jest mu bliski.
-Też umiałem grać na tym instrumencie.Kiedyś...-odpowiedział mężczyzna,ocierając ręką spadającą łzę.Chłopiec pochwycił smyczek i zaczął wygrywać smętną melodię.Ludzie znów zrobili wokół nich koło,racząc się dźwiękami wydobywającymi się z instrumentu.
-Panie,a może tak mzaczniemy zarabiać,na życie,co pan na to?-Zapytał gdy zegar wybijał siedemnastą.
-A co chłopcze,zamierzasz tu zostać?-Zapytał mężczyzna patrząc na niego zmęczonymi oczami.
-Tak-Odpowiedział mężnie.Zdjął kapelusik z głowy położył go na ziemi i zaczął grać patrząc na mężczyzną,z zapałem godnym podziwu.
-Przyłączy się pan do mnie czy mam tak samotnie grać,co ma pan do straceenia?-zwrócił się do wójka.Mężczyzna zgodził się.Teraz byli zespołem,nie byli chłopcem i wójkiem tylko chłopcem wraz z wójkiem.Ludzie byli nimi zachwyceni,przechodząc przystanęli i wrzucili parę groszy do kapelusika.Nie patrzyli na nich jak na bezdomnych,tylko prawdziwych artystów.Artystów którzy osobno czy razem mają wielki talent i zaparcie.
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora