Taksowkarz
- A ona zdradziła pana z tym... Bobrowskim? - zapytał zaciekawiony taksówkarz.
- Zwariował pan! - krzyknął oburzony pasażer - mówiłem ze przechodziła
ze skrajności w skrajność. Ale nie pozwolę jej obrażać! Ona by mnie nie zdradziła! Marcin ja kochał, ale ona tego nie odwzajemniała. Postanowił się wiec zemścić. Była na naszym roku taka dziewczyna - Agata. Całkiem ładna. Podkochiwała się we mnie. Marcin ja wykorzystał, żeby zniszczyć to, co było w moim życiu najpiękniejsze. Tej imprezy, na której to wszystko się stało nie pamiętam zbyt dobrze. Kolorowe światła, głośna muzyka, mój drink, a w nim jakiś narkotyk. Straciłem świadomość. Nie kontrolowałem tego, co robię. Pamiętam jeszcze Agatę. Jej pocałunek. Jakiś pusty pokój, ciemność, ja i ona. I nagle światło flesza. Dziewczyna zniknęła. Ubrałem sie i wyszedłem na sale, gdzie wszyscy tańczyli. Nic nie rozumiałem. Nie mogłem myśleć. Głośna muzyka zdezorientowała mnie jeszcze bardziej. Stałem wśród tańczących ludzi nie wiedząc, co sie dzieje nie wiem ile czasu. Ktoś z moich znajomych zlitował się sie i odwiózł mnie do domu. Rzuciłem sie od razu na łóżko. Nie zauważyłem mojej dziewczyny, która płakała, oglądając zdjęcia. Nie zauważyłem niczego.
- Przepraszam bardzo - przerwał mu taksówkarz - ale dlaczego pan mi opowiada takie prywatne rzeczy?
- One tez pana w pewnym sensie dotyczą - odpowiedział zirytowany pasażer. - Proszę po prostu słuchać.
Taksówkarz był tak zdziwiony ta odpowiedzią, ze juz nie odzywał się, słuchał jedynie z szeroko otwartymi oczami.
- Rano obudził mnie trzask zamykanych drzwi. - kontynuował przerwana opowieść pasażer - Strasznie bolała mnie głowa. Ale odzyskałem juz świadomość. Od razu zauważyłem brak rzeczy mojej dziewczyny. Na stole leżały te zdjęcia. Wrzuciłem cos na siebie i pobiegłem do drzwi. Wiedziałem, ze zanim moja ukochana odjedzie na zawsze, minie jeszcze 15 minut. Za tyle czasu przyjeżdżał na przystanek pod naszym domem autobus. Zobaczyłem ja z daleka jak stoi na przystanku z walizkami. Widząc mnie biegnącego w jej stronę odwróciła się. Wtedy pojawiła się ta pana przeklęta taksówka... Zaczęła machać ręką i zatrzymał się pan. Dlaczego pan sie zatrzymał? Zniszczył mi pan życie!
- Ależ to nie moja wina! - krzyknął przestraszony juz mocno taksówkarz
- Zrobił to pan niechcący. Ale z tego, co pamiętam polskie prawo przewiduje kare za przestępstwa popełnione nawet niechcący. Czy kierowca, który prowadzi pijany zabija przechodniów umyślnie? - zapytał retorycznie? - Za zniszczenie mojego życia trzeba zapłacić, drogi panie taksówkarzu. Proszę zatrzymać pojazd.
- Tylko błagam, proszę mi nie robić krzywdy - niemal łkał przerażony Jan.
Taksówka zjechała na pobocze. Z obu stron drogę otaczał sosnowy las
- Proszę jechać ta ścieżka.- rozkazał pasażer. wskazujac wąską dróżkę prowadzącą wgłąb lasu - A teraz proszę znów się zatrzymać. - powiedział, kiedy znaleźli się na niewielkiej polance.
Taksówkarz nie zdążył zareagować, kiedy w ręce pasażera znalazła sie strzykawka i błyskawicznie wbiła w jego rękę.
- Jest pan ciekaw, co panu wstrzyknąłem? - zapytał cynicznie.