TAK JEST LEPIEJ cz.VI
Już miałam zamiar wyjść ze sklepu, aby jak najszybciej nie widzieć i nie słyszeć tego typka Mariusza, ale znowu poczułam uścisk jego silnej ręki na moim łokciu:
- Zaczekaj pani prezes. Musisz mojemu przyjacielowi pomóc. Musisz, słyszysz !
Usłyszałam złość w głosie Mariusza. Jego stanowczy głos zamieniał się w syczenie przez zęby. Wściekłość dawała znać.
Poczułam mocny uścisk na łokciu. Dzięki Bogu jesteśmy w publicznym miejscu, bo mogłam podnieść głos i zwrócić uwagę innych na jego zachowanie. Tego zawsze się bał. Gdybyśmy byli sami w domu … na pewno skończyłoby się bolesnym uściskiem i wielkim sińcem.
- Puść mnie – powiedziałam donośnym głosem. Sprzedawczyni i kilka osób w sklepie usłyszało i popatrzyło na nas. Wykorzystując ich zaciekawienie powiedziałam:
- To twoi przyjaciele, nie moi. Powiedziałam, że nie pójdę do żadnego baru. Jak jeszcze raz mnie dotkniesz … . Żegnam.
Zawsze jego agresja udzielała się mnie. Przy nim stawałam się nerwowa i nieprzewidywalna. Inna Kaśka. Jego toksyczny charakter i mnie się udzielał. Od takich ludzi trzeba uciekać. Dobrze że to zrozumiałam i na szczeście udało mi się zwiać od tej niemądrej zaleźności od niego.
Szybko wyszłam ze sklepu, zostawiając Mariusza wewnątrz. Zdenerwowana z bijącym sercem szybko przebierałam nogami, aby jak najprędzej znaleźć się z dala od tego damskiego boksera. Wpadłam do domu i szukając nerwowo klucza w torebce. Otwierałam drzwi, czując jak ręce mi się trzęsą, a serce wali jakby chciało uciec ze mnie. Z niepokojem obracałam się za siebie. Czy on mnie nie dogoni ?Oj już, byłam w domu. W pośpiechu zamknęłam wszystkie zamki, opierając się plecami o drzwi staram się uspokoić i nabrać powietrza. Uff..., juz dobrze. Jestem już bezpieczna w swoim domu.
Biorę się za dokończenie gotowania, posprzątanie rozrzuconych dokumentów i zdjęć. Zadzwonię do dzieci i do Basi. Jest przed ósmą. No to jeszcze zdążę umyć okna.
c.d.n.