Tajemnice Róży-rozdział szósty
Rozdział szósty
W miejscowości gdzie czas jakby się zatrzymał a wszystko wydawało się bardziej barwne...wolne od miejskiego zgiełku na ocean marzeń dostojnie wpływa okręt Apolla.
Uśmiechając się jego kapitan spogląda na odległy ląd.Ciepłymi dłońmi delikatnie otula twarz młodej dziewczyny.Czułym dotykiem budząc ją ze snu.Rozkosznie się przeciągając otwiera oczy.Rozpromieniona podchodzi do okna.Ciekawym wzrokiem patrzy na budzącą się do życia przyrodę:
-Będzie fajny dzień-mówiąc do siebie-Czuję to.
Ubrawszy się schodzi na dół gdzie spotyka swoją matkę:
-Dzień dobry.
-Dzień dobry kochanie-trochu zdziwionym głosem-Już wstałaś
-Tak-radośnie-Szkoda dnia i czasu.Chodźmy do sklepu.
-Zaraz pójdziemy ale najpierw zjedz śniadanie.
-Później.
-Skąd ten zapał i entuzjazm?
-Dziś wszystko się ułoży.Przyjdzie dużo klientów.
-Oby
-Zobaczysz.
-Moja optymistka.
-Zobacz jaki piękny dzień.Nie może być inaczej.
-Widzę że zaczyna sie chmurzyć.
-Co?-odwracając się w stronę okna-Nie ważne.
Coraz bardziej zasnuwające się szarością niebo nie psuło nastroju Tiffany.Potęgujący się wiatr rozwiewał włosy matki i córki próbując je zatrzymać.Jakby nie chciał by doszły do sklepu:
-Jesteśmy-otwierając drzwi
Dziewczyna zsuwa włosy z twarzy:
-Patrz mamo ktoś idzie
-O nie-gdy postać dochodzi do drzwi
-Czego Ona znowu chce
-Nic nie mów.
Właścicielka ziemska wchodzi do sklepu:
-Witam Panią
-Bez wzajemności.
"Co za...-w myslach dziewczyny"
-Co podać?
-Nic.
-Więc czego Pani chce?
-Byście opuscił mój sklep
-Co za bezczelność
-Tiffany.
-Radzę milczeć
-Sklep jest nasz.
-Już nie,kupuje go
-Ty żmijo!
Arystokratka jedynie zjadliwie się usmiecha.Tiffany zlana potem zrywa się,siadając na łóżku.Przecierając twarz dłonią:
-Bogu dzięki to jedynie tylko sen.
Dochodząc do siebie córka Sary jeszcze długo się nie kładzie siedząc w pociemku.
Zamyślona Emma zmierza w stronę rezydencji
"Zaraz się pewnie zacznie.Ledwo przekrocze próg i nie ujdę parę kroków naskoczy na mnie.Będąc święcie oburzoną będzie mieć jakże zasadne pretensje.Próbując udowodnić swą rację i świętą nieomylność."
Będąc już przy drzwiach:
"Niech sobie mówi co chce.Nie ustąpię jej i nie zmienie zdania.Mam prawo do niego i swego wyboru.Poślubię tego którego pokocham szczerą i odwzajemnioną miłością. Nie wyjdę za mąż z powodu majetności i układów społecznych.Nigdy w życiu"
Wziąwszy oddech wchodzi do domu z mocnym postanowieniem i przekonaniem...Nad tętniącym życiem wieczornym Londynem zaczynają pojawiać się chmury.Ciemne i ołowiane zasnuwają aleję pragnień.Ben widzi zakapturzoną postać biegnącą do schodów:
-Stój!
Napastnik odwraca się rzucając nozem.Ben uchyla się.Ostrze przelatuje tuż obok wbijając się w drewniany stolik.Nie trafiwszy nie doszły zabójca zbiega po schodach.Ben za nim. Wybiegają do ogrodu:
"Nie uciekniesz"
Tajemnicza osoba biegnie w kierunku bramy.Dobiegłszy próbuje się wspiąć.Złapawszy ją mężczyzna ściąga ją twarzą do ziemi:
-Zaraz się przekonamy kim jesteś.
Obracając napastnika Ben czuje uderzenie w tył głowy.Upada tracąc przytomność...
Z przeczuciem w sercu i z bojowym nastawienie Emma wchodzi do swego rodzinnego domu w którym przyszła na świat i który pomimo różnych sytuacji i zdarzeń bardzo lubiła.Dochodząc do prowadzących na górę do sypialni schodów słyszy głos matki:
-No...-syczącym głosem-...nareście
-Tak matko-próbując zachować spokój.
-Nie udaw