Tajemnica Melanie cz. 9
Wow…
Jednak ta Pani miała rację, ta książka jest niezwykła. Po tych kilkunastu zdaniach robi wrażenie. Tylko czy to prawda?
- Melanie!
- Co?! – krzyknęłam, nie wiedząc gdzie i do kogo.
- Chodź na kolacje! – to mama, stała w oknie, u mnie w pokoju.
Zamknęłam książkę, podniosłam się i pobiegłam do domu, w którym roznosił się nieziemski zapach, zawsze kiedy babcia rządziła w kuchni. Zostawiłam książkę na schodach i poszłam zobaczyć co tam się dzieje. Babcia miała na sobie swój ulubiony fartuch w kwiaty, a na nim ślady po mące. Stała właśnie przy garnku i mieszała sos.
- Co robisz? – uśmiechnęłam się do niej.
- Santos – odwzajemniła uśmiech i wrzuciła do garnka warzywa i indyka. – Idź przygotuj na stole, dobrze.
Wzięłam talerze i sztućce, po czym poszłam na taras i poustawiałam je na stole. Odwróciłam się w stronę chłopaków, Dean siedział na schodkach, a Justin skakał koło niego z książką.
- No, proszee… - jełczał przed nim – poczytaj mi to, proszee!
- Już dobrze, uspokój się. – wziął od niego książkę i otworzył.
Podeszłam do nich i usiadłam obok Deana. Pierwsza strona była pusta, przerzucił na następną i był tam tylko napis. Ale nie byle jaki napis, to była moja książka.
- Nie ! – krzyknęłam, a bracia spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Wyrwałam Deanowi książkę z rąk i szybko ją zamknęłam. Spojrzałam na Justina – Nigdy, ale to nigdy nie ruszaj tej książki, rozumiesz?! – przytaknął.
Wstałam i pobiegłam na górę do pokoju.
- A jej co się stało? – usłyszałam głos taty. Podeszłam do okna i je zamknęłam. Nie chciało mi się słuchać ich rozmowy na temat mojego dziwnego zachowania. Może nie powinnam reagować w taki sposób? Przecież im ufam i co złego mogliby zrobić tej książce. Ale nie wiem czy mogłabym im pozwolić ją przeczytać. Za dużo tu magii, tylko czy to naprawdę magia?
***
Leżałam w łóżku, było kilka minut po drugiej w nocy. Nie zeszłam na kolacje, nie miałam ochoty siedzieć razem z rodziną. Cały wieczór, aż do teraz leżałam na łóżku i wsłuchiwałam się w odgłosy, zachodzące zza moich czterech ścian.