Tajemnica Melanie cz.3
- Już wychodzę. – zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Założyłam bieliznę i szlafrok, wytarłam włosy i zeszłam na dół do taty. Siedział przy stole w kuchni, ze jednym ze swoich pracowników. Usiadłam naprzeciw niego i czekałam.
- Przeszukaliśmy winnicę, ale nikogo tam nie było. Były tam tylko twoje ślady stup i nikogo innego. – Spojrzał mi w oczy – Ale Carol znalazł twój but i kawałek materiału z twoim imieniem. – Wyjął go i mi podał. Wzięłam to od niego i przyjrzałam się. Moje imię było napisało bardzo starannym pismem, a materiał był z jedwabiu, koloru piasku. – Melanie wiem że jesteś przerażona tym co się wydarzyło ale może pamiętasz jak ten ktoś wyglądał?
- Nie, nic nie pamiętam, było ciemno i nic nie widziałam, przykro mi. – wstałam od stołu i poszłam na górę. Gdy byłam u siebie zamknęłam drzwi i położyłam się do łóżka.
***
Obudziłam się w środku nocy, spojrzałam na zegarek było kwadrans po trzeciej. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy, było mi gorąco. Wstałam, zdjęłam szlafrok, podeszłam do okna i otworzyłam je. Do mojego pokoju wpadło chłodne, letnie powietrze. Spojrzałam w górę, na niebie iskrzyły się gwiazdy, księżyc świecił mocno, oświetlając wszystko dookoła. Pojrzałam w stronę pastwiska, konie powinny się tam paść jak co nocy, ale ich nie było. Próbowałam coś dostrzec jakiś ruch, ale na marne.
W pewnym momencie, nade mną przeleciał spadająca gwiazda, rozległ się trzask. Identyczny jak wtedy w winnicy. Spojrzałam z powrotem na ziemie, w odległości stu metrów ode mnie stał nieznajomy. Miał na sobie ciemne spodnie, jasną koszulę, włosy były w nieładzie. Ale nie widziałam jakiego koloru były, tak samo nie widziałam jaki ma wyraz twarzy.
- Melanie… - powiedział do mnie, ruszając powoli w stroną domu.
- Nie, nie, nie.. ! – Wykrzyknęłam z siebie. Zaczęłam się szybko cofać, w pewnym momencie wpadłam na krzesło, przewracając się i je od razu.