"Szelest Motyla"
-A czego, jeśli wolno spytać? Moja bezczelność rozjuszyła ją jeszcze bardziej i zobaczyłem nagle wyraźnie, że gdyby wzrok mógł zabijać, nie żył bym od minuty, co –przyznaję -bardzo mnie zaskoczyło. Jeszcze niedawno matka nazywana przeze mnie Jadzią lub mamuśką, zaserwowałaby mi ścinkę w głowę i oboje uśmialibyśmy się z tej sytuacji jak z dobrego żartu. Byliśmy zawsze bardziej dobrymi kumplami, niż matką i synem. Zrozumiałem nagle, że coś się wydarzyło, gdy po mądrościach Sebastiana, utknąłem na dłużej w nocnym barze.
-Mamo, przepraszam, czy coś się stało? Musiałem wyglądać żałośnie i komicznie zarazem, bo oczy Jadzi nieco złagodniały. Westchnęła ciężko, pokręciła głową i bez słowa skierowała się do swojego pokoju. - Mamo, czy coś się stało? - powtórzyłem pytanie już bardziej trzeźwy.
-Dziadek umarł dziś wieczorem - powiedziała i cicho zamknęła za sobą drzwi.