Szczęście.
Pozostało czekać do soboty.
- A ty już po lekcjach?- chłopak wzdrygnął się z zadumy wyrwał go glos nauczyciela od biologii.
- Nie panie profesorze.- I biegiem ruszył do swojej klasy.
***
Po raz n-ty spojrzał na zegarek, była siedemnasta trzydzieści. Denerwował się. Targały nim obawy, wątpliwości. Bał się, że zapomniała o spotkaniu i nie przyjdzie.
Oczywiście w szkole mógł podejść do niej i zapytać się o spotkanie prawie na każdej przerwie czy chociaż by po szkole, lecz wstydził się…
Nie chciał by inni patrzyli, słuchali. Krępowało go to trochę.
Teraz tego żałował no i ponosił teraz karę.
Za piętnaście osiemnasta.
Na szczęście wieczór był ciepły, w wokół placu i wzdłuż ulic zapaliły się lampy. Panowała okropna cisza.
Rozglądał się na wszystkie strony. Z nerwów nie mógł usiedzieć w jednym miejscu, chodził w tę i powrotem. Serce biło mu mocniej gdy ktoś wchodził w plask latarni.
- W czekanie najgorsze jest czekanie.- Powiedział sam do siebie.
Za pięć osiemnasta.
Postanowił, że jeśli nie przyjdzie to poczeka do osiemnastej trzydzieści i wtedy pójdzie do domu, uzna, że mu się to wszystko przewidziało i tyle.
Ale przyszła.
Gdy ją zobacz ogarnęła go niesamowita euforia, kamień spadł mu z serca. Teraz trzeba było być miłym i dużo rozmawiać, bo to podstawa jak się jest z dziewczyną na spotkaniu i sprawić by ten wieczór miło spędzić.
Ruszył ku niej z uśmiechem na twarzy. Przywitali się całusami w policzek, co go trochę zaskoczyło.
- Nie wiedziałam, że wieczorami jest tu tak ładnie.- Powiedziała rozglądając się.
- Czasami to miasto potrafi zaskoczyć.
Oboje ruszyli wzdłuż placu. Na początku chciał zabrać ją na kebaba, ale uznał, że to głupi pomysł. W końcu uznali, że pójdą na pizzę do pobliskiej pizzerii.
Rozmowa nie za bardzo im się kleiła. Po wymienieniu kilku zdań nastała cisza.
Kamil był zły na siebie, że nie potrafi być bardziej rozmowny. Gdyby mógł napluł by sobie w twarz.
Zły początek powtarzał sobie w głowie.
Lecz powoli Paulina przejmowała inicjatywę i starała poruszyć jakiś temat. Przynajmniej rozmowa nie umarła całkowicie. I potem było już lepiej. Każde opowiedziało trochę o swoim życiu, o rodzinie, przyjaciołach, szkole, dawnych miłościach.
Zamówili średnią hawajską oraz po piwie. Oboje byli już pełnoletni, a nie mieli jeszcze prawo jazd, więc mogli trochę zaszaleć.
Chłopak przełamał już pierwsze lodu i powoli zaczął otwierać się przed Pauliną. Pokazywał prawdziwe ja. Nie był tym samym, który siedzi cicho i trzyma się z boku.
Opowiadał jej śmieszne historie, dowcipy , które naprawdę ją śmieszyły.
- I takiego cię wolę.- Powiedziała dziewczyna gdy chłopka skończył opowiadać kolejną historyjkę.
Wpatrywał się w nią przez chwilę uśmiechając się do niej.
- Może jeszcze odrobina sosu?
Następnie spacerowali po nie wielkim parku. Coraz bardziej się poznając.
Kamil nadal był w przekonaniu, że to mu się śni, ale był też w siódmym niebie gdy spacerował tak z Pauliną. Gdyby ta chwila mogła trwać cały czas.
Było już po dwudziestej trzeciej.
- Wiesz co?- Paulina stanęła przed chłopakiem.- Zjadła bym coś.