SZczeniak o imieniu Moni
Ktoś z sąsiadów usłyszał jakieś dziwne odgłosy dobiegające z wnętrza budy. Policjant
dumny z dobrze zakończonej akcji zajrzał do środka, tam jeszcze jeden kundel powiedział.
Kiedy wyciągano małą niczym nie przypominała ludzkiego dziecka, brudna, cuchnąca , dzika, nieufna, przypominała zranionego szczeniaka..
Mała trafiła do Izby Dziecka w Warszawie, tak zaniedbanej istoty jeszcze nikt nie widział.
Długie włosy posklejane, jeden kołtun, paznokcie u rąk i nóg przypominały szpony lub pazury. Monika wszystkich gryzła, warczała, nawet kilkakrotnie obsikała podnosząc prawą nogę do góry . Pracownicy Izby Dziecka spotkali się z czymś takim po raz pierwszy w swojej długoletniej praktyce.
Policja przeprowadziła dochodzenie, matki Moniki nigdy nie odnaleziono, zginęła .
Monika obecnie przebywa w placówce opiekuńczo wychowawczej i mimo, że upłynęło już pięć lat od owego wydarzenia, dziewczynka nadal zachowuje się jak pies, kiedy czuje zagrożenie szczeka, warczy, a nawet podnosi prawą nogę chcąc w ten sposób zaznaczyć swój teren.
Jest pod ścisłą opieką psychologów , jednak to okaleczenie z dzieciństwa pozostanie do końca jej życia plamą .