Szalona mi³o¶æ
a swój styl, a jej wyginaj±ce siê na wszystkie mo¿liwe sposoby cia³o, robi³o wra¿enie, ¿e jest bez krêgos³upa. Los nam sprzyja³ i wygrali¶my du¿± butelkê szampana. Ale dziewczyna nie by³a sama, by³a w towarzystwie gbura, który za grosz do niej nie pasowa³. Jednak zanim odesz³a wrêczy³em jej bia³ego misia, a na czerwonej w bia³e kropki kokardce, napisa³em: Dla boskiej Isadory – od Szymona. Nie pozna³a¶ mnie Izabel, prawda?
By zyskaæ na czasie, prze³knê³a ¶linê.
- Spotka³am ciê kilka razy na korytarzu. Ale przez moment nie pomy¶la³am, ¿e mo¿esz byæ tym zwariowanym tancerzem, który mn± rzuca³ jak szmacian± lalk±…
- Wygrali¶my i to siê liczy – przerwa³ jej w pó³ zdania.
- Musieli¶my wygraæ, skoro na parkiecie zostali¶my tylko my dwoje. Widz±c jego tajemniczy u¶miech – doda³a: - Pozosta³e pary, aby nie oberwaæ obcasem, wola³y siê przed czasem wycofaæ. Ale jest tak jak przed chwil± powiedzia³am, to stare dzieje. My za¶ nie jeste¶my zwariowanymi studenciakami, którzy kiedy¶ byli pewni, ¿e ca³y ¶wiat nale¿y tylko do nich.
Temat rozmowy przerwa³, zachrypniêty gwizdek czajnika. Zamruga³a oczami i wysz³a z pokoju. Po chwili wróci³a z ¶wie¿o zaparzon± herbat± i zajê³a miejsce w fotelu naprzeciwko niego. Nic nie mówi³, tylko patrzy³ na ni± i lekko siê u¶miecha³. Ale jego u¶miech nie by³ cyniczny, jak zwykle. By³ raczej tajemniczy, który trudno by³o rozszyfrowaæ, by odgadn±æ cel tej niezapowiedzianej wizyty.
- Proszê cukier – rzek³a a¿eby przerwaæ milczenie, które zapanowa³o.
Ockn±³ siê jakby z popo³udniowej drzemki.
- Przepraszam, zamy¶li³em siê. Od pewnego czasu, wszystkie moje sprawy tak szybko siê tocz±, ¿e za nimi nie nad±¿am i to jest skutkiem mojej zadumy – powiedzia³ z min± grzecznego ch³opczyka i uca³owa³ przegub jej d³oni.
Dalsza rozmowa toczy³a siê na temat firmy, w której oboje pracuj±. Trochê o polityce i na koñcu o sporcie. Kiedy wychodzi³, zamykaj±c za nim drzwi spyta³a:
- Dlatego przyszed³e¶, ¿eby mi powiedzieæ o swoim odkryciu?
- Nie po to – pokrêci³ g³ow±.
- Wiêc?
- Jestem tutaj z kilku powodów, ale o tym porozmawiamy nieco pó¼niej. Je¶li chodzi o dzisiejszy dzieñ, chcia³em ciê zobaczyæ, by siê upewniæ, czy wszystko w porz±dku. Nie zapomnia³em tak¿e, ¿e dzisiaj s± Walentynki i z tej okazji chcia³em ciê prosiæ…
- O co? Nie mogê dla ciebie zatañczyæ, skoro mam nogê w gipsie. Poza tym, ju¿ wysz³am z wprawy.
- Wiem. Ale nie oto mi chodzi.
- W takim razie, o co?
- Na to pytanie, Izabel. Niech ci odpowie ¦w. Walek – powiedzia³ ca³kiem spokojnie, u¶cisn±³ jej d³oñ i wyszed³.