Szalona mi³o¶æ
Gdy Iza wróci³a z zaleg³ego urlopu, spotka³o j± zaskoczenie. Prezes zak³adu, który by³ okazem zdrowia, nagle siê rozchorowa³ prawdopodobnie dosta³ zawa³ serca. Natomiast jego stanowisko, obj±³ kto¶ zupe³nie nieznany. Ju¿ na pierwszy rzut oka by³o mo¿na wywnioskowaæ, ¿e facet nie mia³ pojêcia, o powierzonym mu stanowisku, za¶ wszystkie swoje niedoci±gniêcia nadrabia³ min±. Rzekomo by³ przystojny, tak przynajmniej twierdzi³y wszystkie kobiety. Ona poza cynicznym u¶miechem, który nawet na chwilê nie znika³ z jego twarzy, nic szczególnego w nim nie zauwa¿y³a. Jednym s³owem nie przypad³ jej do gustu, poza tym nie znosi³a zarozumialstwa. Jednak mia³a du¿o szczê¶cia, ¿e jej biuro mie¶ci³o siê w drugim koñcu korytarza i nie musia³a go w ogóle ogl±daæ. Nie by³o dziewczyny, która by na jego widok nie wzdycha³a i nie robi³a s³odkich oczu. Iza by³a inna, nie interesowa³ j± ¿aden mê¿czyzna w biurze ani poza biurem, mia³a naturê samotnicy. Ubiera³a siê modnie, ale skromnie. W³osy mia³a zawsze starannie wymodelowane, a jej twarz rzadko, kiedy zdobi³ delikatny makija¿. Nigdy nie wdawa³a siê w ¿adn± dyskusjê. Uwa¿a³a, ¿e nim mniej kole¿anki o niej wiedz±, tym lepiej dla niej.
Minê³y trzy miesi±ce, Iza akurat wesz³a do kadr, nawet nie pamiêta, co w koñcu mia³a za³atwiæ. Kiedy wychodzi³a otworzy³y siê raptownie drzwi i ani siê nie spostrzeg³a jak z rozpêdem wpad³ na ni± prezes, oczywi¶cie ten nowy. Przez chwilê popatrzy³a mu w oczy, nie da siê ukryæ jest przystojnym, jak diabli - pomy¶la³a.
- Przepraszam – wyj±ka³a.
- To ja najmocniej przepraszam – powiedzia³ jakby trochê speszony. Odskoczy³ w bok, da³ znak gestem d³oni, by wysz³a a potem sk³oni³ g³ow±. Przez moment patrzy³ za ni±, sz³a wyprostowana jak ¶wieca, lekko poruszaj±c biodrami. By³ pewien, ¿e gdzie¶ j±, kiedy¶ spotka³, ale nie potrafi³ sobie przypomnieæ, kiedy to by³o. Spojrza³ na siedz±c± za biurkiem dziewczynê, nie bardzo wiedzia³, co powiedzieæ. U¶miechnê³a siê do niego czaruj±co.
- Czym mogê s³u¿yæ, panie prezesie? – spyta³a z naciskiem i zamruga³a oczami.
Otrz±sn±³ siê i obrzuci³ j± pytaj±cym spojrzeniem.
- Pani Iwonko, ¿eby by³o jasne. Nie jestem prezesem, a powierzone mi stanowisko, zajmujê tymczasowo. Zastanowi³ siê, jakby nie wiedzia³ jakich u¿yæ s³ów. – Chcia³em jeszcze spytaæ, kim by³a, ta niewiasta, która przed chwil± st±d wychodzi³a? Prawdê mówi±c, nigdy jej przedtem nie widzia³em.
Dziewczyna za biurkiem, wydê³a wargi i wypu¶ci³a z ust powietrze.
- Panna nikt, taka po prostu szara g±ska. Nie potrafi za bardzo rozmawiaæ, a na widok mê¿czyzny rumieni± jej siê oba policzki a¿ po same uszy – powiedzia³a z lekk± ironi±.
- Mam rozumieæ, ¿e pracuje w tym biurowcu?
- Tak. Po drugiej stronie korytarza, zaraz za wind±. Zajmuje siê sprawami socjalnymi.
- To znaczy, jestem tutaj od trzech miesiêcy, a nie zd±¿y³em poznaæ wiêkszej po³owy pracowników? – roze¶mia³ siê weso³o.
- Dok³adnie tak, ale skoro nie ma pan takiej potrzeby? Muszê przyznaæ, pracujê w tym biurowcu pó³tora roku, a równie¿ nie zd±¿y³am wszystkich poznaæ. Po prostu zbyt du¿y zak³ad, ¿eby tylu ludzi zapamiêtaæ.
- Powiedzia³bym, ¿e bardzo du¿y - przytakn±³ i wyszed³.
Po dwóch dniach, kiedy wysiada³ z samochodu, sprzed biurowca, odje¿d¿a³a akurat karetka pogotowia.
- Czy co¶ siê sta³o? – spyta³ stoj±cego przed wej¶ciem ochroniarza.
- Dziewczyna z³ama³a albo skrêci³a kostkê. Ale prawdê powiedziawszy, to musia³o siê zdarzyæ. Zg³asza³em miesi±c temu, by naprawiono lu¼ne kafelki, jednak ka¿dy ma wszystko w nosie i dba tylko o swój ty³ek.
- Komu pan zg³asza³?
-Jak, komu? Nie gdzieindziej ni¿ w dziale technicznym, jednak ka¿dy to ola³. Teraz, gdy siê wydarzy³ wypadek, behapowiec, bêdzie szuka³ winnego i lata³, jak ze sraczk±.
- Ma pan racjê, ¿e bêdzie lata