Świat psów

Autor: eklerek123
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

  - To taka ciepła kanapką z musztardą.

  - A co to jest musztarda?

  - Takie coś, co lubią ludzie. Sam nawet kiedyś tego spróbowałem; w koszu był cały słoik.

  - I smakowało ci?

  - Nie, gorzkie było jakieś.

  Zaniósł mnie do miejsca, w którym stały wielkie, żelazne pojemniki, a wokół nich porozrzucane były najróżniejsze rzeczy.

  - Masz, pewnie jesteś głodny. – Kondzio podsunął mi łapą kilka kawałków kiełbasy.

  - A ty nie będziesz jadł?

  - Nie, ja już jadłem.

  Teraz wiem, że Kondzio mnie wtedy oszukał. Nie miał nic w pysku od kilku dni.

  - Ludzie wyrzucają coraz więcej jedzenia – tłumaczył mi po jakimś czasie. – Niestety wyrzucają je do ubikacji, nie do kosza na śmieci.

  - A co to jest ubikacja?   

  - To takie miejsce, w którym ludzie robią kopę i takie tam.

  - Aha. Ale dlaczego wyrzucają jedzenie właśnie do ubikacji?

  - Bo tam nie zaśmiardnie się.  

  - Bo tam i tak już śmierdzi, tak?

  Kondzio uśmiechnął się.

  - Nie, bo wszystko, co ludzie wrzucą do tej ubikacji, spływa kanałami z dala od domu.  

  - Kanałami? To znaczy gdzie?

  - Chodź, pokażę ci.

  Kondzio poprowadził mnie do żelaznej kraty na chodniku. Usłyszałem bulgotanie.

  - Tam jest woda – zauważyłem.

  - Zgadza się.

  - Czy moglibyśmy się jej napić.

  Kondzio pokręcił głową.

  - Nie, ta woda jest brudna.

  - Bo jest z ubikacji, tak?

  - Dokładnie.

  - A dlaczego ludzie wyrzucają jedzenie?

  - Bo nie umieją go poszanować.  

  - Ludzie są źli?

  - Nie, po prostu jeszcze wielu rzeczy nie rozumieją.

  Wróciliśmy do wielkich, żelaznych pojemników. Kondzio wziął mnie w pysk i wrzucił na stos worków. Były śliskie.

  - Tu będziesz spał – powiedział do mnie. Odwrócił się.

  - Gdzie idziesz?

  - Rozejrzę się za jedzeniem. Spij.

  Podkuliłem ogon pod siebie i przytuliłem się do worka. Zalatywało od niego nieprzyjemnym zapachem. Z dala dochodził szmer pędzących samochodów, które wtedy uważałem za żelazne konie. Zmrużyłem oczy i spróbowałem zasnąć.  

  - Patrzcie, zgniłek! – Z płytkiego snu wzbudził mnie krzyk. W moją stronę zbliżała się trójka psów o kołtuniastej sierści.

  - Jeszcze młody – powiedział jeden z nich.

  - Pewnie smaczny – dorzucił drugi. Trzeci natomiast warknął.

  - Zostawcie mnie! – zaskamłałem, zbierając się do ucieczki. Przecisnąłem się przez szparę między ogrodzeniem a ziemią. Za sobą słyszałem urywane szczekanie. Jak szybko mogłem, przebierałem krótkimi łapkami. Po chwili jeden psów przygniótł mnie swoim wielkim ciałem.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
eklerek123
Użytkownik - eklerek123

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-01-11 18:41:57