Świat Ojczysty: Rozdział I Część 3
Simon z początku nic nie mówił, pijąc herbatę. Przypomniał sobie słońce na zewnątrz.
— Czy mogę wiedzieć, dlaczego pan wprowadził ten zakaz? — spytał odkłada-
jąc swoją filiżankę.
— Naturalnie. Doszły mnie słuchy, że wielu osobom nie podobał się fakt, że po placu, na którym odbywają się państwowe uroczystości jeżdżą non stop samochody. Na początku nic z tym nie robiłem, ponieważ uznałem, że myśli tak tylko mniejszość. Ale później dostałem petycję podpisaną przez pięćdziesiąt tysięcy osób.
— I poszedł pan im na rękę?
— Tak, ambasadorze. Widzę, jak stało się to ważne dla moich rodaków. Tutaj, gdzie się znajdujemy podczas obchodów wszyscy zaczynamy odczuwać specyficzną więź łącząca nas wszystkich. To dla nas szczególny dzień. Zrozumiałem to, kiedy przeczytałem niektóre nazwiska na liście.
— I z tego powodu pan to zrobił?
— Tak, dlatego. Ambasadorze, może dolać herbaty? Widzę, że opróżnił pan swoją filiżankę. Magnusie! Nie stój tak! Nalej panu Ollsonowi kolejną.
Magnus już miał to zrobić, ale Simon zatrzymał go.
— Nie! Dziękuję bardzo, ale nie trzeba.
— Jeśli będzie chciał pan więcej, proszę tylko powiedzieć. Ona jest wyśmienita. Hoduję ją w swojej posiadłości. Jest ręcznie zbierana i parzona. Prawdziwa, naturalna herbata.
Nicolas Spencer przyglądał się jej barwie. Nie przyszli tu przecież dyskutować
o jakiś listkach herbaty.
— Marszałku. Wiemy jak rozwiązać nasz problem.
Durand splótł chude palce i przysunął się. Jego blada twarz wyraziła zainteresowanie. Sprawiał wrażenie spokojnego i uczciwego człowieka. Zaprzeczały temu jedynie małe, bystre oczy. Poruszał nimi szybko i żwawo, co kłóciło się z resztą jego wizerunku.
— Słucham.
— Planujemy przeprowadzić akcję ratunkową. Chcemy odbić zakładników.
— W jaki sposób?
— Mamy do dyspozycji oddział specjalny — mówiąc to spojrzał na Ollsona.
— Oddział specjalny?
— Tak. To najlepsi z najlepszych. Zostali specjalnie przeszkoleni do tego rodzaju misji. Są w posiadaniu odpowiedniej jednostki. Akcję chcemy przeprowadzić w przestrzeni kosmicznej.
— No nie wiem… to ryzykowne przeprowadzać coś takiego. Tutaj u nas nigdy czegoś takiego nie robiliśmy.
Polityk ze Szwecji zerknął ukosem na Spencera. Amerykanin jednak położył walizkę na kolana i otworzył ją. Wyjął z niej dysk i wręczył go Durandowi.