Świat Ojczysty: Rozdział I Część 3

Autor: kleve
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

        — Och, daj spokój — odpowiedział, kiedy przestał się śmiać. — To tylko paru ludzi. Z nimi nie podbije całej planety. Przecież to już ustaliliśmy. Niech wśród tych kolumn robi sobie to na co ma ochotę.

        — Wiesz jak to powiadają. Po nici do kłębka.

        — Wy, Europejczycy za bardzo się przejmujecie.

        — Z doświadczenia wiem, że nikogo nie wolno lekceważyć.

        — Uwierz mi, że i ja nikogo nie lekceważę.

        Ollson nic już nie odpowiedział. Nie chciał się kłócić. Reprezentował kontynent, który wciągnął resztę świata w dwie wojny światowe. Mimo wszystko zamierzał uważnie spoglądać Durandowi na ręce. Takie dostał zresztą instrukcje.

        — Johan zdradza słabość to koloru czerwonego — powiedział, patrząc na swoje buty, które stąpały po czerwonym dywanie. Z barierek na drugim piętrze zwisały czerwone flagi i proporce.

        — Cóż, ma do tego prawo. Z tego, co mi mówił, to jego ulubiony kolor.

        — Czasem myślę, że wszystko na tej planecie jest czerwone. Ludzie, rzeczy
i tak dalej.

        Amerykanin ponownie się roześmiał. I teraz też chłodny z natury Szwed nie wiedział, z czego śmieje się jego kolega.

        — Wszystkim Mars kojarzy się z tym kolorem. Mimo wszystko jesteśmy na Czerwonej Planecie. Nie zapominaj o tym. Nawet po przemianie każdy ją tak nazywa. I tak już pewnie zostanie.

        — W to akurat nie wątpię…

        Nicolas wiedział, że Ollson był tutaj nowy. I rozumiał, że musiał się zaaklima-
tyzować. Nie był jednak pewny, czy Szwed zrozumie tutejsze realia, nawet po dłuższym pobycie. Jako polityk Ollson reprezentował Radę Europejską, a tam patrzono zupełnie inaczej na Mars niż w USA. A człowiek, który właśnie szedł obok niego tylko potwierdzał go w tym przekonaniu.

        — Jesteśmy wam wdzięczni.

        — Za co?

        — Za wsparcie, które udzielacie Stanom od dłuższego czasu.

        — A, za to. To nic takiego — Spencer dzisiaj pierwszy raz zobaczył uśmiech
u Ollsona. — To była z naszej strony konieczność. Siły pokojowe, które właśnie
przybyły pomogą wam zachować spokój podczas święta.

        — Wiesz, że nie tylko o tym mówię. Chodzi mi o powód, z którym tutaj przy-
chodzimy.

        — Jeśli chodzi ci o to, to na razie nie powinieneś nam dziękować. Nie wiemy czy Durand się zgodzi.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
kleve
Użytkownik - kleve

O sobie samym: Wielbiciel literatury, który interesuję się historią i sztuką. W wolnym czasie od pracy siedzi nad książkami oraz pisze. Ogólnie ciekawi mnie wszystko co ma w sobie nutkę pasji i kreatywności. A prywatnie? Kiedyś student, obecnie szczęśliwy facet mieszkający za granicą. I niech tak zostanie.
Ostatnio widziany: 2014-03-20 19:11:34