Staruchy w nowym świecie cz 2. Obudzimy się wtuleni w południe lata
- Wy mamuny — odparł. — Wy złe demony, moje kury chcecie wziąć.
- Ależ skąd! - żachnęła się Trzecia. - Wcale nie jesteśmy złe.
Leszy przyjrzał się najmłodszej mamunie, po czym odparł:
- Ty ładna. Leszy szukał ładnej żony.
Druga nie mogła wytrzymać ze śmiechu, z resztą tak samo Pierwsza. Trzecia, taki blady patyczak? Zwijały się i trzęsły jak osiki na wietrze. Piękna? Chyba w czasach narodzin Peruna! Zajęte swoją radością nie przyglądały się Trzeciej, która już przeanalizowała sytuację i wybrała najlepszy scenariusz. Oczywiście tylko dla siebie.
- To bardzo miłe, Panie Lesiu — odpowiedziała do niego ciepłym, słodkim głosem. — A i Pan jest bardzo okazały. Czy mogę przekroczyć progi Pana domeny?
Druga mamuna spojrzała na nią ze zdziwieniem. Zaczęła klepać Pierwszą po ramieniu, żeby uciszyła się i zainteresowała nagłą przemianą Trzeciej. Może jednak coś z tego wyjdzie, pomyślała. Może Trzecia go przekona do zaproszenia nas na stałe, a wtedy te kury, ten las...
- Leszy nie lubi czerwonej i brązowej. Blada ładna może jednak podejść.
- Nie dziwię się Panu, Panie Lesiu — odparła Trzecia, po czym przestąpiła niewidzialną ścianę. — One są nikczemne, wie Pan? Pierwsza ciągle mnie ruga, a Druga zmusza do zabijania zajączków! — załkała.
- Co ty mi tu fanzolisz?! — warknęła Pierwsza. — Ty mała łajzo!
Najstarsza ruszyła w jej stronę, jednak ściana ją nie przepuściła. Tak, jak ludzie mówili w podaniach, domenę Króla Lasu mogli naruszyć tylko ci, którzy otrzymali jego zaproszenie. Trzecia przybliżyła się do Leszego i chwyciła go pod rękę. Spodobało się to staremu królowi lasu tak bardzo, że aż rdzawe liście zamieniły się w zielone, małe listki, a mech na jego brodzie zaczął wytwarzać zarodniki. Zupełnie odleciał, mrucząc pod nosem coś o ceremonii, młodych gałązkach i przebiśniegach. Pierwsza wciąż próbowała przebić się przez niewidzialną ścianę. Bez skutku.
- Wiecie same jak okrutny jest ten świat — zaczęła Trzecia. — Nie mogę pozwolić, by nam ostatni władca lasu zgasł bezpotomnie...
- Ciebie tylko jego kury obchodzą! — odparła Druga. — Kury i las! Żeby ci limit zapewnił, to dla ciebie ważne, wcale o gajowego nie dbasz. A ja ciebie żałowałam, kiedyś spartoliła porwanie mechanicznego dziecka.
Trzecia wspięła się na palce i szepnęła coś do Leszego. Ten pokiwał głową, tak energicznie, że aż cały mech spadł mu z twarzy. Nie patrząc na mamuny, odwrócił się w stronę tartaku i odszedł, powoli gubiąc po drodze zielone listki odzienia. Druga dziękowała wszystkim jeszcze istniejącym bóstwom, że nim zniknęły ostatnie liście ukrywające jego... konar, ten zdążył schować się za drewnem. Trzecia patrzyła za nim, aż zniknął, a później odwróciła się w stronę Drugiej i Pierwszej.
- Druga, jak możesz mi zarzucać, że o niego nie dbam? To wy chciałyście żerować na jego domenie. Dobro króla lasu najbardziej na moim sercu leży. Szczególnie dobro jego poddanych.
- Pewnie, że ci leży, pewnie — odcięła się Druga. — A jak już to dobro na ciebie wlezie, to uważaj, żeby cię nie zgniotło, mizerny patyczku!
Trzecia tylko spojrzała na nią z politowaniem. Odwróciła się i, niczym skowronek, pobiegła w stronę tartaku, zalotnie wołając swojego przyszłego męża. Pierwsza nie wytrzymała:
- A żeby ci drzazgi w dupę wlazły ty! Żebyś ty...
- Chodź, Pierwsza, nie warto dłużej czasu marnować.
Mamuny, teraz już we dwójkę, oddaliły się. Znów podjęły wędrówkę na wschód. Pierwsza zrzędziła, że to od razu widać było, co to za mamuna z tej Trzeciej, że nie trzeba było jej ze sobą brać i w ogóle jak można tak okrutnie pozostawić swe siostry same.