Starożytna moc - Prolog
- Nie dam jej wygrać – odezwała się w końcu, posłała rywalce piękny uśmiech i spojrzała na przyjaciółki – Może masz rację Dariu, może to nic nie da. Ale to nie znaczy że mam się poddać. Ja się nigdy nie poddaje.
- Wiemy o tym!- wykrzyknęły skrupulatnie pozostałe dwie dziewczyny.
- Och cicho bądźcie – Krzyknęła Daria mając już ich serdecznie dość.
Olga, wysoka i szczupła dziewczyna o brązowych włosach do ramion, lekko garbatym nosie i piwnych oczach pokazała Darii język i wybuchła śmiechem. Uwielbiała ją złościć.
- A więc co zamierzasz? – zapytała Kasia patrząc na nią filuternie – Jakiś plan?
- O tak – zaśmiała się Tośka zacierając ręce.
- Super – uradowała się Olga, która była znanym lekkoduchem. Nic ją nigdy nie martwiło, zawsze widziała tylko pozytywy i we wszystkim widziała dobrą zabawę.
- Och dajcie spokój – odezwała się znużona Daria patrząc po swoich koleżankach z poważną miną.
- Dlaczego?
- Tak Olga ma rację. Dlaczego? – poparła szybko koleżankę, trochę zwariowana Kasia – Ona by nam nie odpuściła. Poza tym ktoś wreszcie musi skopać tej księżniczce tyłek – zawołała wymachując rękami w górze – Nie pamiętasz już co ci zrobiła? Pora na zemstę.
Słowa dziewczyn zaczynały powoli przekonywać Darię. Uśmiechnęła się do nich początkowo nie śmiało, ale z czasem jak podejmowała decyzję jej uśmiech przerodził się w piękny, ukazujący wszystkie proste i białe ząbki. Firmowy uśmiech dziewczyny sprawiający że i wszyscy wokół nabierali ochoty żeby się uśmiechnąć.
- Ok. – wykrzyknęła radośnie, pełna nowej energii – Zróbmy to!
- I to mi się podoba dziewczyno – Tośka wybuchła śmiechem.
W tym Momocie usłyszały gwizdek i zobaczyły przywołującego ich do siebie pana Włodka.
Przerwa się skończyła. Czas na mecz. Pomyślała Tośka wbiegając na boisko i ustawiając się na środku, naprzeciw swojej rywalki.Posłała dziewczynie nienawistne spojrzenie pod którym nie jednemu ugięły by się kolana ze strachu, ale na Olce nie zrobiło to wrażenia, uniosła tylko idealnie wyskubane brwi i w skupieniu przeniosła uwagę na krąże Jest równie zdeterminowana co ja. Hym, zapowiada się ciekawa walka. Pomyślała i ona również przeniosła swe spojrzenie w duł. Wszystkie myśli wyparowały jej z głowy, pozostała tylko strategia opracowana dopiero co z koleżankami. Gdzieś na granicy świadomości usłyszała gwizdek oznaczający rozpoczęcie meczu i ruszyła do ataku. Nie zamierzała się poddać ani przegrać. Z nich dwóch to ona była tą wysportowaną, to ona była świetna w każdej dyscyplinie sportowej. Co z tego że niecierpki hokeja? I tak wygra, musi wygrać. Z taką determinacją ruszyła ostro przed siebie. Olka była tak blisko niej, zaledwie o kilka centymetrów, a kafel leżał dokładnie pomiędzy nimi. Już się zamachnęła, już dotykała kijem celu kiedy zdała sobie sprawę że Olce nie brakuje wiele więcej więc przyspieszyła. Widocznie jej przeciwniczka zamierzała zrobić to samo bo dziewczyny zderzyły się i odbiwszy od siebie poleciały do tyłu. Coś je jednak powstrzymało przed upadkiem. Zdumiona Tośka zauważyła jak jej medalion wysuwa się spod fioletowej koszulki w której ćwiczyła i w momencie uderzenia srebrny łańcuszek splątuje się z innym srebrnym łańcuszkiem. Teraz zdezorientowana spojrzała na Olkę. Mina dziewczyny wyrażała podobne emocje jakie ona sama czuła, i coś jeszcze. Szok. Była zszokowana widząc podobny łańcuszek na szyi Tośki.