Spotkanie z Meren-re cz.1
siedziała kobieta w zwiewnej szacie, która opływając kształty Jej ciała powodowała, że Wędrowcowi krew eksplodowała w głowie z każdym uderzeniem serca. Gdy podszedł bliżej dostrzegł, że kobieta nosi maskę, perfekcyjne woskowe oblicze o zagadkowym wyrazie, które skrywało Jej oczy w głębokim cieniu. Wędrowiec porażony nagłym impulsem zrozumienia poczuł, że ta zieleń, te ciepło, ta łagodna poświata rozpraszająca mrok promieniują właśnie od Niej. - Rozejrzyj się wokół - zabrzmiał w ciszy jej głos, odbijając się echem od ścian. Ścian pokrytych obrazami, wiszącymi jeden obok drugiego. Nie dostrzegł ich wcześniej. Zaskakiwały różnorodnością rozmiarów, technik jakimi zostały namalowane, kolorów, ale przede wszystkim tematów: były tam portrety, pejzaże, szalone abstrakcje, a każdy z nich zdawała się wyjść spod innej ręki, wiele z nich nie było nawet dobrych, ale Wędrowiec po chwili znalazł ich wspólną cechę, pierwiastek, który łączył je wszystkie - pasję, nieopisaną pasję, która nadawała obrazom magiczną głębię.