S³oneczny Amulet
±gnê³a z torebki telefon, jakby boj±c siê zwróciæ uwagi kamer. Wystuka³a numer, zwleka³a chwilê z przyci¶niêciem klawisza potwierdzaj±cego wybór po³±czenia. Mê¿czyzna szepn±³ jej do ucha. – Zawiadom ich, ja idê po wisiorek. – Po czym niespodziewanie cmokn±³ j± w policzek. I rozp³yn±³ siê w powietrzu, tylko drobinki pary wspina³y siê prêdko tu¿ nad posadzk±, po chwili znikn±³ jej z oczu w korytarzu na piêtrze. Popatrzy³a w wy¶wietlacz telefonu. Ostatni przycisk. Cisza. Po chwili z drugiej strony odezwa³ siê g³os kobiety. – Tak, moja droga? Co mogê dla Ciebie zrobiæ tej nocy? – Zapyta³a z wyrzutem i odrobin± przek±su. Zawsze taka by³a. Na szczê¶cie Ashley, jako m³ody wampir nie musia³a odzywaæ siê do niej czêsto. Odpowiedzia³a szybko i szeptem. – Prosimy o pomoc. W po³udniowej dzielnicy pojawi³ siê wilko³ak... – Rozmowa potoczy³a siê jak górski potok. B³±dzi³ chwilê pomiêdzy eksponatami zawartymi w szklanych pud³ach. Jednak bez zbytniego problemu natrafi³ na to, czego szuka³. Dok³adnie jak na rysunku, na czerwonej poduszce le¿a³a z³ota blaszka, ozdobiona wyrytymi na niej li¶æmi, s³oñcem, czterema okaza³ymi bursztynami. Zmaterializowa³ siê, szybkim ruchem st³uk³ szybê. Kawa³ki szk³a przeciê³y cienk±, czerwon± nitkê lasera. Chwyci³ ozdobê. I sta³o siê to, czego najmniej móg³by siê spodziewaæ. W jego ciele eksplodowa³ ból, w centrum w d³oni zaci¶niêtej na ozdobie. Ka¿dy miêsieñ napi±³ siê tak, ¿e zdawa³y siê zrywaæ. I p³on±æ. Z³ota blaszka wgryza³a siê w cia³o, pali³a. Kiedy j± pu¶ci³, upad³a nieszkodliwie na posadzkê, spojrza³ ledwo przytomny na d³oñ. Nie by³a spalona, wyda³a siê nietkniêta, poza czerwonymi liniami, odci¶niêtymi od naszyjnika. Drugi raz nie próbowa³ dotkn±æ, dooko³a migota³y czerwone ¶wiat³a, ryk syreny rozdziera³ uszy. Zda³ sobie sprawê, ¿e jego g³os musia³ byæ g³o¶niejszy, bo po chwili wbieg³a do pomieszczenia wampirzyca. Chris krzykn±³ – Daj kartkê, co¶ cienkiego! Szybko! – W po¶piechu wertowa³a zawarto¶æ torebki, na schodach s³ychaæ ju¿ by³o szybkie kroki stra¿ników. Wyjê³a bia³± chustkê, z drobinkami krwi na brzegu. Chris z³apa³ j±, z³o¿y³ na pó³. Przez materia³ siêgn±³ po naszyjnik, spodziewaj±c siê fali bólu. Nic takiego nie nast±pi³o, ku jego cichemu zadowoleniu i uldze. Schowa³ zdobycz do kieszeni marynarki, wybi³ piê¶ci± okno. Kawa³ki szk³a i drewniane ozdobne listwy bez³adnie runê³y w przepa¶æ. Wyskoczyli. L±dowanie z pierwszego piêtra wampirom nie sprawi³o ¿adnej trudno¶ci. Upadli miêkko na nogi, ruszyli biegiem przed siebie, wprost na ulicê. Ash poci±gnê³a towarzysza za ramiê, pobiegli przez park, wzd³u¿ ulicy. S³yszeli za sob± syrenê alarmow±. W jednej chwili do monotonii d¼wiêków do³±czy³ inny, rytmiczne uderzenia. Chris obejrza³ siê za siebie. Wilko³ak goni³ ich, choæ by³ jeszcze daleko, wiedzia³ ¿e dogoni w kilka chwil. Biegli dalej, a¿ drogê przeciê³a im kolejna ulica, dotarli do skrzy¿owania. Ju¿ mieli skakaæ, kiedy drzwi jednego z samochodów otworzy³y siê. Kobieta w ¶rednim wieku, szybkim gestem zaprosi³a do ¶rodka. Wskoczyli niemal, drzwi zatrzasnê³y siê z hukiem. Z piskiem opon, samochód ruszy³. Bestia zrezygnowa³a z dalszego po¶cigu, widzieli tylko jak znika w g±szczu parku, s±siaduj±cego z ulic± i budynkiem muzeum. Odetchnêli z ulg±, z przyzwyczajenia, bo przecie¿ ¿adne z nich nie potrzebowa³o powietrza, martwe tkanki nie potrzebuj± tlenu. To oczywi¶cie zdradzi³o ich mierny w stosunku do pozosta³em dwójki wiek. Siedz±ca obok kobieta, odziana w czarny ¿akiet i wysokie buty patrzy³a na nich ch³odno. Za kierownic± siedzia³ ciemnoskóry wampir, spokojnie prowadzi³ samochód, samochód powoli zwalnia³, aby na koñcu p³yn±æ po asfaltowym morzu w dozwolonej prêdko¶ci. – Wiêc co to za b³yskotka zepsu³a mi dzisiaj wieczór? – Spyta³a Starsza. Wiedzieli oboje ¿e tego typu tekst jest wymuszony, na pewno kobietê bardzo zainteresowa³ przedmiot, który zwabi³ wilko³aka do miasta, a tak¿e fakt, ¿e pos³u¿y³ siê wampirami do jego zdobycia. Chris wyj±