Słońce zachodzi na czerwono. Rozdział I
Tego dnia niebo było jakieś inne, a słońce… Słońce wcale nie przypominało słońca. Za oknem było czerwono-biało. Promienie słoneczne rozbijały się po chodnikach jak kropelki krwi. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że coś się może wydarzyć. Dochodziło popołudnie. Wróciłam do domu. Wygrzebałam z szafy swoje ulubione jeansy i kozaki. Nadal lubiłam nosić się modnie na imprezy, ale nie przesadzałam. Michał przyjechał wcześniej niż się umówiliśmy. Kiedy się szykowałam, cały czas powtarzał, że jestem najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkał. Wiedziałam, że dla niego to mogła być prawda. Ale nie spodziewałam się, że zechce ją wykorzystać do zupełnie innego celu.
Plotki na mój temat porządnie się rozprzestrzeniły. Kiedy pojawiliśmy się na prywatce, żadna z przyjaciółek nie zamieniła ze mną ani słowa. Jedyną niezawodną osobą był jak zawsze Miłosz, który nigdy nie uwierzył w kłamstwa, które ludzie na mój temat wygłaszają. Michał jednak był bardzo zazdrosny o każde wymienione z nim spojrzenie, nie mówiąc już o zdaniu. Z tego powodu unikaliśmy się też odrobinę, aby nie narobić "skandalu".
Dla mnie nie liczyły się spojrzenia ludzi dokoła i wytykanie mnie palcami. Liczyło się najbardziej to, że nadal mogłam znaleźć ludzi, którym mogłam zaufać. Tego wieczora najwierniejszą przyjaciółką Michała okazała się "Wyborowa". Wlał w siebie takie ilości wódki, że kiedy zaczął pleść trzy po trzy, uznałam go za niegroźnego ale postanowiłam dopilnować, żeby nie pił więcej, co okazało się błędem.
Miłosz proponował mi odwózkę do domu, jeśli tylko mam ochotę, ale ja czułam się w jakimś stopniu odpowiedzialna za Michała. Chciałam, być może, chociaż raz spełnić się w roli opiekuna i obrońcy. Wiesz co? Prawie mi się udało, gdyby nie to, co się wydarzyło gdy doszedł do siebie.
Była już późna noc i impreza dobiegła końca. Koleżanka poprosiła o pomoc w posprzątaniu domu. Zostało nas wtedy sześcioro osób: Miłosz, Anka (organizatorka imprezy), Kaśka, Tomek, ja i Michał. Budynek był dwupiętrowy i, jak się domyślasz, impreza odbywała się na obu piętrach. Podzieliliśmy się na pary, a każda zajęła się przydzieloną pracą.
Mieliśmy z Michałem sprzątnąć pokoje na górze. Te, w których impreza przybierała bardziej intymny charakter. Z jednej strony cieszyłam się, że nie będę musiała dłużej znosić tych wymownych spojrzeń i uśmieszków, z drugiej zadowalała mnie niewielka ilość pracy, którą mamy wykonać. Łatwiej było posłać łóżka i pozbierać porozrzucane puszki po piwie niż zmywać naczynia, podłogi, itp.
Kiedy weszliśmy do pokoju Michał zatrzasnął za sobą drzwi. Nie zwróciłam wtedy na to większej uwagi, ale nie umknęło mi to, kiedy chciałam wyjść. Od razu zabrałam się do pracy, aby móc wcześniej skończyć i wyjść, ale Michał nie. Podszedł do mnie od tyłu i przyciągnął do siebie. Udało mi się wyrwać i zamienić z nim parę zdań.
W naszym związku (jak w każdym, który działał na tych zasadach) nie mogło być mowy o intymności. Był to czysty układ – on się ze mną pokazuje i chwali, a ja czuję się bezpieczna. Niestety, zorientowałam się szybko, że dziś nie będzie go obchodził żaden układ. Dobiegłam do drzwi i pociągnęłam za klamkę – były zamknięte. Poczułam, jak coś opada na moją głowę i tracę równowagę.