Skretyniała opiekunka
Mogłabym tu jeszcze wspomnieć o telewizorach, w których wyłączają „stand by”, ale nie tylko. Bardzo często, gdy nie mogę włączyć telewizora, okazuje się, że również jest wyłączany z kontaktu.
Natomiast moim ulubionym urządzeniem, jednocześnie najbardziej prymitywnym jest kołek. Haha. Kto wie, o jakim kołku mowa? Kołek do zapierania drzwi tarasowych. Nie znam takiego wynalazku z Polski. Natomiast w Niemczech ów kołek spotkałam w każdym domu. Co wieczór spoglądam na podopieczną, która wkłada kawałek drewna w ramę drzwi tarasowych, by je zablokować i by żaden złodziej się nie włamał. Rozglądam się wtedy po salonie i zastanawiam się, co by taki włamywacz w pierwszej kolejności z tego mieszkania zabrał. Hmm. Z pewnością ten kołek. Zaparłby sobie nim drzwi we własnym garażu, gdzie przechowuje ukradzione skarby. No ale nie o dziwactwie podopiecznych chciałam pisać, tylko o własnym debilizmie. Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do tego mementu.
Pewnego dnia, na początku zlecenia, ruszyłam do piwnicy w stresie i cichaczem, by skorzystać drugi raz z pralki. Włożyłam ciuchy, wsypałam proszek do prania, wlałam płyn dezynfekujący, nastawiłam program i wcisnęłam guziczek start. Pralka zaczęła głośno pikać. Zapaliło się czerwone światełko. Na displayu ujrzałam czerwony kluczyk. Pomyślałam „jakaś blokada”. Zamknęłam drzwi od piwnicy, by podopieczna znajdująca się na pierwszym piętrze nie usłyszała kosmicznych dźwięków wydobywających się z piwnicy i naciskałam wszystko po kolei. Nie widziałam bowiem przycisku, który byłby odpowiedzialny za blokadę. Przyciskałam krótko, przyciskałam długo, a pralka wydawała dźwięki, które sprawiały, że nieźle się spociłam zlękniona, że podopieczna je usłyszy. Pobiegłam po telefon. Zadzwoniłam do zmienniczki. Opowiadam o pralce, o kluczyku… Pytałam, czy też tak miała, co zrobiła... Pech chciał, że zmienniczka nie miała pojęcia o czym mówię. Jej zdaniem pralka nie pierze, bo nie odkręciłam wody. Odkręcam wodę, zakręcam i nic się nie dzieje. Mówię o tym kluczyku. Kolejna teoria – źle zamknęłam drzwiczki. Obawiam się, że to może być prawda. Nie tyle, że źle je zamknęłam, tylko nie wyglądają na dobre. U góry przylegają do ściany pralki, natomiast na dole można tam rękę włożyć. Stwierdzam, że podopieczna prała i popsuła pralkę. Biję się po głowie. Co ze mnie za idiotka, że ja pozwalam na to, żeby demencyjna podopieczna używała sama pralki. Świetny początek. Przyjechałam. Pralka popsuta. Wyjdzie na to, że jestem psujką. Piszę SMSa do syna podopiecznej. Bardzo długiego SMSa. W pewnym momencie stwierdzam, że nie ma co tłumaczyć, zwalać na matkę i opowiadać, jak to wygląda pod względem technicznym. Kasuję całego smsa i piszę: „Waschautomat kaputt” (pralka popsuta).