Rycerz i Żaba
cerz.
- Możliwe jest to tylko z zewnątrz. Do dzieła wojowniku.
De Pompatunia nie myślał długo. Uderzył mieczem i setki odłamków spadło na ziemię. Wszedł do środka i starając się zapomnieć o obrzydzeniu złożył siarczysty pocałunek na ustach wielkiego płaza. Oślepiający błysk odrzucił go pod ścianę. Żaba padła na ziemię, dygocząc jak w gorączce. Eksplodowała nieznośnym światłem. Mirand zasłonił oczy. Gdy je odkrył, przed nim stał wysoki, szczupły młodzieniec, ubrany w prosty, szlachecki strój.
- Ale, ale, ale..... - począł jąkać się Mirand gdy zobaczył chłopaka
- Witaj rycerzu, jestem książę Michał De Calabrese, jedyny syn wielkiego króla Teutonii Ordnunga Białego.
- Ale... Ale... Miałeś być księżniczką, do stu diabłów - warknął De Pompatunia - legenda mówiła...
- Legendy - zachichotał książę - w legendach jest tyle prawdy ile ust je przekazuje. Magmort porwał mnie sześć wieków temu. Przez te sześć wieków historia owa krążyła zapewne wśród pospólstwa, aż urosła do rangi legendy. Gdy umarli wszyscy znający prawdę, każdy dodał coś od siebie, książę De Calabrese zmienił się piękną księżną Calabrese. Przykro mi rycerzu że stało się, jak się stało. Teraz jednak daj mi odejść w spokoju. Zaklęcie nieśmiertelności odeszło wraz z moją ponowną przemianą.
- A Magmort? - zszokowany De Pompatunia stał, nie mogąc wykonać najmniejszego gestu. Czuł jakby jego serce zostało rozdarte przez bestię, która zamordowała Dionizosa.
- Nie wiem - wzruszył ramionami Michał - pewnego dnia przestał przychodzić. Od tamtej pory żyłem tu w samotności, a zamek popadał w ruinę. Teraz daj mi proszę spokój.
- Nie!! Nie może być! - wrzasnął Mirand - lata podróży, wyrzeczeń! Walk na śmierć i życie! I wszystko stracone! - zapłakał.
Nagle poczuł się słaby. Ku swojemu zdziwieniue zobaczył że jego ręce pokrywa jakby więcej zmarszczek niż przed chwilą. Mięśnie wiotczały. To samo dotyczyło księcia. Przed momentem wyglądający na dwudziestolatka młodzik, miał teraz koło czterdziestu wiosen. De Pompatunia poczuł jak z dziąseł wypadają mu zęby.
- Co do wszystkich diabłów?! - wrzasnął przerażony, co się dzieje??!
- Hm, z tego co mówił czarnoksiężnik, im szybciej ktoś mnie uwolni tym lepiej. Wybawca zrówna się ze mną wiekiem. A w chwili uwolnienia będę miał tyle lat ile faktycznie powinienem mieć. Siedziałem tu przez sześćset, więc nietrudno domyślić się co teraz będzie. Ze mną. Z Tobą. Z nami. Czekałem na tę chwilę z utęsknieniem. Dziękuję że poświęciłeś swe życie by mnie ratować, choć jak widzę nieświadomie.
- Nie... - jęknął De Pompatunia.
Rycerz klęczał teraz na ziemi. Jego skórę pokryły setki zmarszczek, umierał. Po kilku chwilach na podłodze leżał stary, wyschnięty szkielet.
- Dzięki Ci panie. - wyszeptał De Calabrese
Teraz na kamiennej posadzce leżały już dwa martwe od sześciuset lat ciała.