"Rozwiane marzenia"
ajpiękniejsza chwila w jej życiu. Kiedy przytulał ją i czuła ciepło jego dłoni, myślała, że w jego ramionach mogłaby nawet umrzeć, aby już na zawsze zatrzymać tę chwilę. Mijały tygodnie. Ich uczucie wzrastało na sile. Pewnego dnia Kasia zemdlała w szkole. Zabrało ją pogotowie. Leżała w szpitalu kilka dnia, ale żadne badania nie wykazały jednoznacznie co jej jest. Grzesiek był przy niej. Następnego ranka, gdy chłopaka przy niej nie było, przyszedł lekarz i oznajmił: -Mam dobrą wiadomość. Wiemy co ci jest. Zostaniesz mamą. Gratuluję. To był chyba jakiś zły sen. Była w szoku. W jednej chwili zawalił jej się cały świat. Wiedziała, że może liczyć na Grześka, ale co powiedzą rodzice, nauczyciele, ludzie, którzy wróżyli jej świetlana przyszłość. Marzenia o ukończeniu szkoły i o studiach legły w gruzach. Postanowiła, że musi jak najszybciej powiedzieć Grześkowi. Po wyjściu ze szpitala spotkali się. Powiedziała mu całą prawdę. Zbladł jak ściana. Krzyczał na nią. Jak mogła do tego dopuścić, że to zniszczy jego opinię w szkolę, że jego rodzice mają wysoką pozycję i to by zburzyło ich karierę. Nie poznawała go. Ten sam czuły chłopak w jednej chwili zmienił się w człowieka bez serca i skrupułów, dla którego liczy się tylko opinia ludzi. Długo nic nie mówił, jakby nad czymś myślał. -Musisz usunąć. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Kocham Cię, wiesz o tym. Chyba nie chcesz żeby to zniszczyło moje plany i marzenia. -Nie... Ale ... -Tak trzeba Kasiu. Mój wujek jest ginekologiem. Umówię Cię z nim na jutro. Przytaknęła. To wszystko działa się tak szybko. Nie chciała tego, ale wiedziała, że bardzo go kocha i nie może go stracić. No i stało się... Wujek Grześka po kilku dniach dokonał zabiegu. Gdy wyszła z jego gabinetu nie czuła nic. To jakby ktoś wyrwał jej serce, jakąś cząstkę jej samej. Myślała, że znajdzie oparcie w Grześku. Jednak ten z każdym dniem coraz bardziej się zmieniał. To już nie był ten sam Grzesiek. Częściej znajdywał wymówki, żeby się z nią nie spotkać. „Czy ktoś może się tak nagle zmienić?” – myślała. Czuła, że coś jest nie tak. Bardzo cierpiała. Przez kolejne dnie i noce męczyły ją wyrzuty sumienia. Jednak miłość do niego przysłaniała wszystko. Czy tak naprawdę zdawała sobie sprawę z tego co zrobiła? Pewnego dnia zabrał ją za miasto. Udawał, że wszystko jest w porządku, próbował żartować jak dawniej, ale wiedziała, że chce jej coś powiedzieć. Rzeczywiście. Oznajmił, że poznał inną, zakochał się, że między nimi to koniec. „To koniec... koniec...” – dźwięczało jej w głowie. Kazała się odwieźć do domu. Całą drogę milczeli. Nagle zdała sobie sprawę, co zrobiła. „ Przez niego zabiłam swoje dziecko!” – krzyczała w myślach. Wróciły wspomnienia z dnia, kiedy odbył się zabieg. Zrobiło jej się niedobrze. -Zatrzymaj się! – krzyknęła. Zrobił co kazała. Wysiadła. Nie mogła złapać tchu. -Zabiłam je, swoje dziecko – załkała cicho. Zaczęła iść przed siebie. Przegrała wszystko co było można. Już teraz wiedziała, że nigdy sobie tego nie wybaczy. Że za nic w świecie nie powinna była się na to zgodzić. W jednej chwili pogrążyła się jakby w ciemności. Przestała myśleć, widzieć, słyszeć i czuć. Zżerały ją od wewnątrz wyrzuty sumienia, a żal i nieopisany ból wytrawiał każdą jej cząstkę. Usiadła na ławce i zacisnęła mocno ręce. Przymknęła oczy. Nie miała już o co walczyć. Straciła wszystko.