Rozmyślania szaleńca
* * *
Przestało szumieć. Nic już nie szeleści. I chyba poszła sobie ta baba wrzeszcząca na jakąś Magdę. Może zabrała ją ze sobą? Nawet głowa przestała boleć. A ten kolor to biel chyba jest. Błoga biel. I jeszcze jakieś światło. Chyba mogę zrobić krok do przodu. Nogi też mam sprawne. Co to jest za światło?
- Madzik! Stój!
To był Paweł. Tak, to na pewno był Paweł. Tylko on mnie tak nazywa… nazywał. Nie, to niemożliwe, to nie był Paweł, to nie mógł być Paweł! Przecież Paweł nie żyje! Rzucił się pod pociąg do Zamościa na peronie drugim przy peronie czwartym! Ten sam, którym od października będziesz jeździła na studia!
- Madzik! Gdzie Ty idziesz?!
To przeze mnie to wszystko! Po co ja to w ogóle zaczynałam?! Myślałam, że to jedyny sposób. Co mi do głowy strzeliło! I to z Krzyśkiem! Przecież oni przyjaciółmi od lat byli! Jednak nie jest tak łatwo odejść…
- Madzik! Zaczekaj, nie idź tam!
A więc tak wygląda piekło? Ofiara dręczy mordercę… by nie zapomniał… Jak mogłam być taka głupia! Drewniany most nad rzeką w pobliskim lesie. Cudem zdążyli. Jak mogłam choćby pomyśleć, że jakoś to zniesie! Teraz będzie chodził za mną jak mara niemowlaka po dokonanej aborcji…
- Madzik! Nie możesz tam iść! To jeszcze nie teraz!
Nie mogę dalej iść. Jakaś delikatna mgła barykaduje mi drogę. Nie mogę dalej iść.
- Madzik, proszę, nie idź. Jeszcze zdążysz. Wracaj do Krzyśka. Czeka na Ciebie. Cały czas trzymał Cię za rękę. Ledwo Go odciągnęli przy sali operacyjnej. To on Cię znalazł. Pamiętasz? Zapomniał kurtki. Lało. To dla Ciebie był ten deszcz. Dla mnie też… Gdybyś nie mogła tam już wrócić, nie byłoby dla mnie ratunku. Dał mi jeszcze jedną szansę. Zaopiekuję się Tobą. Na szczęście nigdy nie potrafiłaś dobrze strzelać. Masz po co żyć, Madzik!
To rzeczywiście jest On…
* * *
- Raz… dwa… trzy! Odsunąć się! (pik, pik, pik) Wróciła!
* * *
Obudziło ją ciepło wschodzącego wiosennego słońca. Wpadło przez odsłonięte okno i zaróżowiło twarz. Podniosła delikatnie powieki, żeby zobaczyć jego blask. Ptaki już rozszczebiotały się na dobre. Tym razem słońce było czerwone. Lubiła ten moment, kiedy oświetlało skórę i nadawało jej niepowtarzalny kolor. Wierzyła, że tym sposobem daje energię na cały dzień. Dzisiaj dostała siłę na całe życie…
Nagle poczuła, jak ktoś mocniej ściska jej rękę. Odwróciła się…
- Krzyś… - szepnęła i uśmiechnęła się pierwszy raz po śmierci Pawła. – Krzysiu, wróciłam… wróciłam!
Jej słowa wypełniły całą salę, a pośród nich biło cicho serce na szpitalnym sprzęcie: pik, pik, pik, pik…
- To chyba najwspanialszy dźwięk, jaki słyszałem w życiu – powiedział Krzyś i pocałował ją w rękę.