Rozmowy nocą, czyli co to jest kręgosłup moralny?
Dzisiejszy dzień był bardzo zwariowany. Chodziłam wściekła, jak osa. Trzy osoby, wyprowadziły mnie poraz kolejny z równowagi. Nie wspomnę już, że wśród tych osób, był mój mąż. Kiedy tylko wrócił z pracy padł na łóżko, tak jak stał i odleciał do krainy Morfeusza, głośno pochrapując. Wzdychnęłam sobie głośno i zaczęłam go rozbierać z ubrań roboczych, ponieważ tego dnia miał bardzo brudną robotę.
Najpierw jedna noga, potem druga i spodni brak. Następnie koszulka - tu już napotkałam większy problem, gdyż mój mężczyzna jest szczupły, ale umięśniony. W dodatku, kiedy śpi jest cięższy, ale bezwładny. Po dłuższej chwili, udało mi się zdjąć bluzkę i przystąpiłam do ostatniego zadania, a mianowicie przykrycia go kocem. Chwyciłam więc, za dwa rogi koca, na którym smacznie chrapał mój małżonek i pociągnęłam. Mój mały, dorosły chłopiec, zaczął się turlać, jak piłeczka, wprawiona w ruch. W trakcie tych wszystkich czynności, nawet nie obudził się na sekundę. Kiedy już skończyłam, nieco zdyszana klepnęłam go mocniej po pupie i zaczęłam się głośno śmiać. Scena, niczym z komedii.
Nie pozostało mi nic innego, jak zasiąść przed komputerem i spróbować się odstresować. Nie musiałam długo czekać. W moim komunikatorze internetowym, zobaczyłam dostępną swoją nową znajomą. Po kilku sekundach już rozmawiałyśmy. Stres odpłynął w nieznane i po paru godzinach pożegnałyśmy się. Jako, że było już po północy, przebrałam się w koszulkę nocną i położyłam obok nadal śpiącej głowy rodziny. Ciemność rozjaśniał, jedynie blask bijący od włączonego telewizora. Ciszę przerywały dialogi angielskich aktorów, kiedy nagle słyszę głośne ziewnięcie. Uśmiecham się i odkręcam w jego kierunku. Patrzy na mnie zaspanymi oczkami, jakby nie bardzo wiedział, gdzie się znajduje. Z całych sił próbuje dostrzec z zegara wiszącego na ścianie, która jest godzina, ale na marne. W końcu nieco rozśmieszona jego miną odzywam się:
- Jest pierwsza.
- Po południu? - pyta zdziwiony.
- Nie. Po północy. Dlaczego, zawsze śpisz, jak jesteś potrzebny? - pytam i kiedy robi zdziwioną minę, opowiadam mu o najściu pewnej niemądrej blondyny, która przyjechała do nas po południu i zaczęła nam wygrażać. On też się zdenerwował, ale słysząc, jak ja się zbulwersowałam, zaczął mnie rozśmieszać, przytulać i całować. Kiedy już byłam rozluźniona, nadal leżąc przytuleni zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym zarazem. Droczyliśmy się przy tym i przekomarzaliśmy. Nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek wcześniej, potrafili tak przeleżeć całą noc rozmawiając i śmiejąc się jednocześnie. W takich chwilach czuję, jakby rosły mi skrzydła. Około godziny drugiej w nocy nasza rozmowa zaszła na poważne tory. Temat dotyczył moralności, a dokładnie kręgosłupa moralnego. I tu zaczął się najzabawniejszy wątek. Mój mąż dosłownie nie ma pojęcia o takich sprawach. Ja lubię sobie porozważać, przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Zawsze lubiłam dział nauki, jakim jest psychologia. Nawet rozważałam, czy nie obrać takiego kierunku studiów. Tak więc mój mąż zapytany, czym jest kręgosłup moralny oniemiał.
- No wiesz, to trzeba by było zadzwonić do mojej siostry. Ona zna się na kościach - mówił przez falę śmiechu, wydobywającą się z jego ust. To ja mu mówię, że to nie w znaczeniu dosłownym. Nie poddając się zaczynam znowu.
- To powiedz mi, co to jest kręgosłup?