Rozdział 12
Nie wiedziała, jak długo leżała na podłodze. Obudziła się z wielkim bólem głowy. Wokół niej nie było nikogo. Mała także już nie płakała. Po jej policzkach spłynęły gorzkie łzy. Do głowy przychodziły jej straszne scenariusze. Czym prędzej ruszyła do pokoju, w którym zwykle leżała w swoim łóżeczku Oliwka. Otwierając drzwi zobaczyła swojego teścia, trzymającego dziecko na ręku. Na jej widok uśmiechnął się i podszedł do dziewczyny.
- Czy ona nie jest piękna? – spytał, uśmiechając się. Oczy świeciły mu niczym dwa węgielki.
- Jest śliczna. Zobacz uśmiecha się – powiedziała, usiłując zatrzymać gromadzące się w jej oczach łzy. - Ma twój uśmiech, widzisz?
- Nie próbuj mnie przekabacić! Ja wiem, że to bękart Andrzeja! To nie był mój syn.
- Jak to?
- Normalnie! Twoja teściowa, ta… zdradziła mnie! Myślała, że ja o tym nie wiem! Ale ja wiedziałem! W mojej rodzinie nie rodziły się trojaczki! Nigdy! To był owoc grzechu, który musiał zniknąć! Dwóch się pozbyłem tylko Andrzej został!
- Jak się ich pozbyłeś?
- Helena ich utopiła. Myślałem, że przyzwyczaję się do Andrzeja. Był mi potrzebny potomek, któremu mógłbym dać swój interes, ale on nie chciał. Miał inne plany! To wtedy postanowiłem i jego się pozbyć. Niestety los mnie ubiegł. Pech chciał, że i ty przeżyłaś i urodziłaś ją! Ale i to naprawię Hahaha! - to mówiąc przyłożył małej pistolet do główki. Berenika zamarła. Tak bardzo bała się, że pociągnie za spust i za chwilę zobaczy śmierć własnego dziecka. Zaczęła go błagać. Zaklinała teścia na wszystkie świętości, ale on wydawał się, jakby nieobecny. W tej samej chwili usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Chwilę później pod dom podjechał samochód policyjny, a z niego wysiadło dwóch uzbrojonych policjantów. Dziewczyna, korzystając z chwili nieuwagi oprawcy rzuciła się na niego. Wylądowali na łóżku. Oliwka była między nimi. Płakała z całych sił. Berenika natomiast usiłowała, wyszarpnąć broń z ręki napastnika. Nagle padł strzał. Oboje zamarli. Dziewczyna poczuła przeraźliwy ból w ramieniu. Mężczyzna spojrzał na nią i zaczął się przeraźliwie śmiać. W tym samym momencie do sypialni wbiegło dwóch funkcjonariuszy policji, a za nimi stanęła Ewelina.
- Widzicie?! Chciałem je zabić, a nie udało mi się! - osobnik znów zaczął się śmiać. Berenika wzięła na ręce małą i podeszła do swoich wybawców. Pozwoliła, aby ekspedientka z kwiaciarni wzięła od niej dziecko, a ona sama wtuliła się w nią. Krew kapała na podłogę, tworząc porządną kałużę. Nadal płacząc patrzyła, jak mężczyźni wyprowadzają ojca Andrzeja z domu. Na dłoniach błyszczały mu srebrne kajdanki. Dopiero teraz zrozumiała, że Helena była przez tego mężczyznę zastraszana. Przez te wszystkie lata żyła z człowiekiem, który kazał jej zabić własne dzieci tylko, dlatego, że były to trojaczki. Kolejne strużki łez potoczyły się po jej policzkach. W mgnieniu oka pojawiła się karetka, która miała zabrać Berenikę do szpitala. Dziewczyna nie chciała się zgodzić. Nie potrafiła opuścić swojej córeczki, właśnie w takiej chwili. Dopiero Ewelinie udało się ją przekonać. Obiecała, że zostanie z maleństwem. Wspomniała też o Krzyśku, który zapewne był już w drodze do niej.