Rodzina (Malarz 4.)

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Wyobrażacie sobie, że można dorastać bez rodziny? Bez opiekuńczej, dającej poczucie bezpieczeństwa i  bezwarunkową miłość matki, bez wskazującego drogi i chroniącego ojca? Wyobrażacie sobie życie bez osób do których zawsze możecie wrócić i zawsze znajdzie się tam dla was kąt? Rodzina to zawsze złożona struktura charakterów, dążeń, planów. Wciąż jakieś konflikty, nieporozumienia, spory.  Ja chcę tak, on inaczej, ja czuję to, a ona coś innego, ja bym chciała odpocząć, a tamten gada jak nakręcony jakieś bzdury, albo puszcza muzykę, której nie da się słuchać. Nieuniknione. Jednak rodzina to siła i miejsce idealne do życia człowieka. Jakby nie było, są ludzie, którzy zawsze będą nam bliscy i na których możemy liczyć, przy których możemy być sobą, dzielić się swą złożoną osobowością
i czerpać z ich złożoności. Wzajemne wsparcie i współpraca mimo wszystko. Mówcie co chcecie. Dla mnie „rzecz” nie do przecenienia. Trudne momenty i stany zagrożenia życia często nam uświadamiają ile jest warta.

W klinice noworodków Kryspin spędził kilka godzin patrząc na maleńkiego ssaka rodzaju homo- sapiens, który nie umiał jeszcze ssać i próbując go wprowadzić w arkana sztuki życia. W końcu wróciła Kinga. Stała chwilę w drzwiach niezauważona przyglądając się mu i przysłuchując. Nie przerywała kiedy tłumaczył dziecku jak ma w przyszłości postępować z facetami. Kiedy ją dostrzegł uśmiechnęła się, choć po jej policzkach płynęły łzy. Otarła je szybko.
- Oj Kryspin, Kryspin – wypowiedziała podchodząc bliżej i westchnęła – Kiedy ty się w końcu ożenisz?. Byłbyś dobrym tatusiem. Może pora by się było ustatkować. Co?
- Może. Tylko nikt mnie nie chce – wzruszył ramionami – A co z tobą i Tomkiem? – zerknął na nią niepewnie – Wszystko u was dobrze?
 Tym razem Kinga wzruszyła ramionami i milcząc wbiła wzrok w podłogę. To była odpowiedź jednoznaczna. Kryspin nie bardzo wiedział czy mu się za to nie oberwie, ale musiał spytać.
- Opowiesz mi co się sknociło?
- Tomek twierdzi, że moja ciąża z Lenką była przeze mnie umyślnie zaplanowana i że go wrobiłam. Już wcześniej było kiepsko. Nie byliśmy pewni czy nie powinniśmy się rozstać. Potem był jakiś taki spokojny wieczór. Wydawało mi się, że się pogodzimy, znów byliśmy blisko, a jak potem okazało się, że jestem
w ciąży Tomek wpadł w furię. Zrobił mi karczemną awanturę. Uważa, że specjalnie sprowokowałam tę sytuację, żeby zajść w ciążę i siłą go przy sobie zatrzymać. Nawet mi to do głowy nie przyszło – po jej policzkach popłynęły łzy – Ale teraz mam to gdzieś. Najważniejsze, żeby Lena przeżyła… Mam go gdzieś… Niech idzie do diabła… tylko w domu są dzieci i nie ma kto z nimi zostać, ale jak już z Leną będzie dobrze i wrócę do domu niech idzie do diabła. Nie chcę już takiego małżeństwa. Mam dosyć. – Kryspin objął ją ramieniem. Pomyślał, że jego problemy w porównaniu z jej problemami to pestka. Nabrał głęboko powietrza. Pocałował jej włosy.
- Palant – stwierdził krótko – Wybacz, ale nigdy go nie lubiłem, a teraz jestem pewien, że miałem rację. Olej go. Ja ci pomogę, a ty na nowo poukładasz sobie życie. Zobaczysz.
- Z trójką dzieci? Jak? Chyba oszalałeś. Jak ja dam sobie z tym wszystkim radę? Jak ty mi możesz pomóc? Zamieszkasz z nami? Wyrzekniesz się malowania? Podróży do innych krajów, kariery, własnego życia, po to, żeby zajmować się moimi dziećmi?
- Wcale się nie wyrzeknę, tylko zrobię sobie chwilowy urlop. Aż staniecie na nogi. Teraz niech tylko Lenka

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39