Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 6
- Jak to gdzie? Widzisz, że on jest ranny? Jedziemy do szpitala.
- A co jeśli go poszukują? No wie pan. Jego napastnicy.
- Oj dziewczyno, nawet jeśli tu jest bezpieczny. Nic mu się nie stanie - spojrzał na chłopaka, który najwyraźniej stracił przytomność. Maks wiedział, co to oznacza. Chłopak był wycieńczony. Stracił, sądząc po jego ubraniu sporo krwi. Nie mieli dużo czasu. Przyspieszył natychmiast i już po chwili zajechali pod budynek szpitala. Tam już wszystko potoczyło się automatycznie. Lekarz zajął się poszkodowanym. Nie było czasu nawet na formalności. Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Chłopak znalazł się na noszach, a następnie zniknął w gabinecie lekarskim. Maks wraz z Basią usiedli przed gabinetem i czekali na dalszy bieg wydarzeń. Żadne z nich nic nie mówiło. Maks zamyślił się nad porannym zachowaniem Inki. Nie wiedział czemu tak się zezłościła. Musiał z nią o tym porozmawiać, ale wiedział, że nie będzie to rozmowa należąca do tych miłych i przyjemnych. Ta kobieta miała mocny charakter.
- Czy pan mnie w ogóle słucha? - usłyszał nagle głos nastolatki.
- Nie. Przepraszam zamyśliłem się. Co mówiłaś?
Dziewczyna westchnęła i zaczęła mówić.
- Jak pan myśli, nic mu nie będzie?
Mógł się tego domyśleć. Basia martwiła się o chłopca. Swoją drogą ciekawe, czemu? Nie znała go i teoretycznie mogła pozwolić Maksowi jechać z nim samemu do szpitala. A jednak coś ją przy nim trzymało. W ogóle dziewczyna była inna niż dziewczęta w jej wieku. Maks jeszcze nie spotkał tak spokojnej i smutnej dziewczyny. Ciekawe, co wydarzyło się w jej życiu. Co spowodowało takie zachowanie dziewczyny?
- Nie wiem. Był bardzo wycieńczony. Wpadł w zapaść, jak tu przyjechaliśmy.
- Skąd pan to wie?
- Jestem lekarzem. Twój kolega mógł nie przeżyć tej nocy, gdybyś go nie znalazła.
- To nie jest mój kolega. Ja go tylko znalazłam.
- A dlaczego tak się o niego martwisz?
- Bo on… On… - dziewczyna spuściła głowę i zaczęła skubać róg bluzki. - On jest podobny do mnie.
- Do ciebie? Dlaczego?
- On… Ten chłopak ma ten sam smutek w oczach, co ja. On nie może być zły.
- Smutek? A czemu ty masz w sobie ten smutek? - panienka spojrzała na niego.