Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 37
- Możemy się przyłączyć? – usłyszała nagle. Odwróciła głowę w kierunku osoby mówiącej i dostrzegła żonę detektywa.
- Jasne – odparła. Czarnowłosa usiadła obok, pozwalając małej córeczce rozłożyć swoje plastyczne przybory.
- Nie myślałam, że polubi rysowanie – rzekła wpatrzona w swoją pociechę.
- Wyrośnie z niej mała artystka.
- Pani córeczka też będzie utalentowana. To się przekazuje w genach.
- Julia jest moją siostrzenicą – powiedziała cicho.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. Jej mama, a żona mojego brata zmarła miesiąc po porodzie. Miała białaczkę, kiedy zaszła w ciążę. Wybrała małą. Kajtek po jej śmierci… Cóż… Załamał się, rzucił w wir picia.
- Wybrał najgorszą możliwą opcję. Ja gdyby nie Oliwka też byłabym w złym stanie. Kiedy zginął mój mąż byłam w ciąży. To ona trzymała mnie w pionie.
- Myślałam, że pan Krzysztof jest… Przepraszam nie powinnam – powiedziała wyraźnie zażenowana.
- Nic się nie stało. Nie mogłaś przecież wiedzieć. Oj chyba się zagalopowałam.
- Spokojnie. Inka jestem – rzekła, wyciągając w jej kierunku dłoń.
- Berenika. Więc mam pierwszą znajomą w nowym miejscu zamieszkania.
- Przeprowadzacie się tu?
- Tak. Sprzedaliśmy mój dom i budujemy tu nowy. Wprawdzie jeszcze dużo zostało do zrobienia, ale to już roboty w środku, więc pora roku nie ma znaczenia. Tak tu pięknie i spokojnie.
- To wspaniale. Będziemy sąsiadkami – odparła, prawdziwie podekscytowana.
- I to dosłownie. Budujemy się tuż obok. – Rozmowę kobiet przerwało głośne kichnięcie Inki. Choroba zamierzała wedrzeć się do jej organizmu. – Na zdrowie. Chyba szykuje się paskudne przeziębienie.
- Niestety tak. Przemarzłam dzisiaj.
- Pan Maks szukał cię, jak szalony. Odchodził wręcz od zmysłów. – Ich oczy się spotkały. Inka natychmiast rozkleiła się. Jej powierniczka posłużyła ramieniem i mocną przytuliła dziewczynę. Łkała, aż się uspokoiła.
– Powiedz mi, czemu on to zrobił? Dlaczego mnie oszukał? – zapytała po chwili.