Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 23. Kolory szczęścia
- Nie obwiniaj się – powiedział delikatnie. – Nie winię cię za to. Byłem taki, jakim mnie oceniałaś, ale to minęło lata temu. Chciałbym tylko, jednego.
- Tak?
- Obiecaj mi, że jak stąd wyjdziesz, zjemy razem kolację.
- A, co z kobietą, dla której tu wróciłeś?
- Wszystko w swoim czasie. To co, jesteśmy umówieni?
- Jesteś, zupełnie niemożliwy – odparła uśmiechając się. W gruncie rzeczy, ucieszyła się z jego zaproszenia. Była ciekawa, jakim jest człowiekiem. Miał sporo racji w tym, co powiedział. Nie była sobą. Ulegała presji otoczenia, błędnym poglądom. Lata nauki nie wykształciły w niej poprawnego postrzegania innych. Tego żadna z najlepszych szkół nie jest w stanie zrobić. Postrzeganie świata i ludzi, to indywidualna sprawa każdego człowieka. Można iść na łatwiznę i dać się ponieść opinii innych. Tak jest najprościej. Jednak, jak łatwo tym sposobem skrzywdzić drugą osobę. Każdy człowiek ma swoje uczucia, dlatego warto poświęcić chwilę na poznanie go, chociaż troszeczkę. – Masz rację. Powinnam być sobą – powiedziała to i przytuliła go ponownie. Coś między nimi pękło. To nie była już dwójka ludzi, którzy co chwilę kłócili się o głupstwa. Stali się doroślejsi? Może. A może to sen, który wywarł na niej tak mocne wrażenie sprawił, że otworzyła się na niego?
Nikt nie może odpowiedzieć na te pytania. Czas pokaże, czy ta dwójka ludzi może stworzyć coś razem. Może będzie to przyjaźń, a może coś więcej… Tylko on jest w stanie dać im szansę i poprowadzić ku czemuś wielkiemu.