Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 20
- Basia, no co ty. Ja nic nie potrzebuję. Pan Maks dał mi ubranie.
- Widzę. Nie możesz chodzić ciągle w tym samym. Pójdziemy do lumpeksu. Jutro wszystkie rzeczy będą po złotówce. Sobie też coś chętnie kupię. I nie odmawiaj mi.
- Ale tak nie przystoi. Nawet nie wiesz, jak mam na imię. Ja sam tego nie wiem. A co, jeśli byłem złym człowiekiem?
- Przestań. Jutro idziemy na zakupy i koniec. Jeśli byłeś zły teraz zaczynasz nowy etap – nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się niewyraźnie. Dziewczyna bardzo chciała, aby okazał się tym, jakiego widzi go swoimi oczyma wyobraźni. Tak bardzo broniła się przed tym, ale niestety powoli zakwitało w niej uczucie do tego chłopca. Pamiętała o swojej przeszłości, jednak nie potrafiła zabić w sobie tego, co właśnie zaczynało kiełkować. Pozostało jej jedynie obserwować, cóż to będzie. Ostrożności nigdy za wiele – tą dewizę powtarzała sobie bardzo często.
- No dobrze, ale obiecaj, że jeśli przypomnę sobie kim byłem i nie będzie to dobre dla ciebie zostawisz mnie. Nie mogę cię krzywdzić.
- Zobaczymy, jak będzie. Idziesz ze mną do szpitala? – powiedziała zręcznie, unikając tematu. Nie potrafiła mu tego obiecać.
- Po, co?
- Moja siostra tam leży. Jutro będzie miała operację – kiedy tylko wyraził chęć towarzyszenia jej w odwiedzinach wyszli z kawiarni. Basia nigdy nie lubiła przebywać w miejscach takiego typu. Bała się ich wręcz panicznie. Kiedy weszli na oddział, na którym przebywała Inka poczuła się bardzo dziwnie. Niby był to normalny oddział, jak inne, ale nie potrafiła się na nim odnaleźć.
Wchodząc na salę od razu rzuciła się w objęcia siostry. Odwracając się zobaczyła bladego młodzieńca.
- Dobrze się czujesz? – spytała, podchodząc do niego i chwytając za ramię. On jednak wpatrywał się w dziewczynę siedzącą na sąsiednim łóżku. Nie upłynęło nawet pięć minut, a chłopak leżał zupełnie blady na podłodze szpitalnej.