Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 20
Kiedy ukończył edukację udało mu się rozpocząć praktykę w jednym z najlepszych prywatnych klinik w Stanach. To w tym miejscu nabył doświadczenie i pewność wykonywanych zabiegów. Dzięki klinice udało mu się również zarobić na wykończenie swojego już domu w Polsce. Zawsze wiedział, że tam wróci. W tym samym czasie jego ojciec miał poważny wypadek samochodowy. Przez długie miesiące leżał w szpitalu na intensywnej terapii. Udało mu się odzyskać przytomność, jedynie na moment. Przeprosił go za wszystko. Kilka dni później odbył się pogrzeb. W ten sposób Maks został sam. Zresztą od dawna nie odczuwał wsparcia ze strony ojca, ale wiedział, że gdzieś tam, kilka ulic dalej mieszka w mieszkaniu swojej kochanki i zawsze może z nim porozmawiać.
Wówczas poczuł, że to właściwy moment na powrót do domu. Jeszcze będąc za granicą wynajął ekipę, która zaczęła remont. Po jego powrocie okazało się, że Inka może mu pomóc. Z nią miał związany konkretny plan. Chciał żeby urządziła ten dom, jakby sama miała w nim mieszkać. Chciał w ten sposób, by poświęciła temu projektowi dużo czasu i aby on miał szansę zdobyć jej uczucie. Chciał się do niej zbliżyć i dać poznać. Jednak przez ten wypadek w kuchni zaczął mieć poważne wyrzuty sumienia. Winił się za obecną sytuację. Nie chciał, aby tak było. Miłość nie powinna ranić. Nie tak to miało wyglądać
- Maks, czy ty jeszcze tu jesteś, czy tylko twoje ciało pozostało? – usłyszał nagle jej podniesiony głos.
- No oczywiście, że jestem.
- Tak? To, o czym mówiłam?
- No dobrze, przyznaję. Nie słuchałem.
- Oj Maks. Może warto, by porozmawiać policją? Co ty na to?
- Jak wyjdziesz ze szpitala zajmiemy się tym, dobrze? – spytał patrząc jej prosto w oczy. Tak bardzo pragnął się w nich zatracić. Na to było jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Dziewczyna nie była jeszcze gotowa. On musiał mieć pewność, że niczego nie zniszczy.
- Maks? Będziesz jutro podczas operacji ze mną?
- A chcesz tego?
- Tak. Chcę się poczuć pewniej. Wiem, że mogę ci zaufać – nie spodziewał się, że coś takiego usłyszy. Musiał się wręcz hamować, by nie uronić łzy wzruszenia.
***
Tymczasem nieopodal szpitala w pobliskiej kawiarence siedziała para młodych ludzi, spijająca ostatnie łyki zimnego napoju. Młodzieniec miał na sobie nieco pomiętą koszulę. Basia wiedziała, że nie ma nic na zmianę. Nie wiedziała, jak może mu pomóc. Z pewnością nikomu w domu nie spodobałoby się, gdyby dowiedzieli się, ze zadaje się z zupełnie nieznanym sobie chłopcem. Ona, jednak musiała mu pomóc. Jej anonimowy kolega musi sobie w końcu przypomnieć, kim jest, a wtedy wszystko się wyjaśni.
- Wiesz – powiedziała, przerywając ciszę. – Jutro po egzaminach pójdziemy do sklepu i coś ci kupimy.