Que debemos pasar tiempo juntos. Tom I. Rozdział 27
***
Byłam w recepcji, kiedy otworzyły się drzwi i do środka weszła ona. Zapłakana i wyraźnie bez siły. Podeszła do lady, spojrzała na mnie i powiedziała.
- Przepraszam, że zawracam pani głowę swoją osobą, ale myślę, że powinnyśmy porozmawiać. Wskazałam jej miejsce obok siebie, po czym oznajmiłam.
- Nie wiem, czy nasza rozmowa może coś zmienić, ale proszę niech pani mówi.
- Pewnie ma pani do mnie żal o Kacpra. W końcu zerwała pani z nim.
- Jestem ostatnią osobą, która miałaby do pani żal. Wiem, co to znaczy stracić dziecko. A jeśli chodzi o Kacpra. On zerwał ze mną.
- Czyli?
- Czyli straciłam swoje nienarodzone dziecko kilka dni przed panią.
- Przykro mi. Dlaczego się rozstaliście?
- Wydaje mi się, że to pytanie wykracza poza pewne granice. Proszę mi wybaczyć, ale nie znam pani i nie chcę opowiadać o swoich prywatnych sprawach. A tak naprawdę, jaki jest powód naszego spotkania?
- Chciałam poznać kobietę, dla której Kacper był w stanie wszystko poświęcić. Pójdę już - to mówiąc wyszła, a ja na nowo zalałam się łzami. Owszem Kacper był w stanie poświęcić wszystko dla mnie, jednak to było jakiś czas temu. Teraz pozostały mi tylko wspomnienia. Wspominki po człowieku, dla którego budziłam się każdego dnia. On był powodem mojego szczęścia. To on sprawiał, że czułam się spełniona. Wiedziałam, że cokolwiek się wydarzy będzie stał przy mnie, jak mur. Niestety było inaczej. Wielka tragedia zniszczyła najpiękniejsze uczucie na ziemi - miłość, nasze wspólne radowanie się sobą. Kiedy człowiek myśli, że wszystko układa się dobrze zawsze może stać się coś, co zmieni ten stan rzeczy. Z nami właśnie tak było. Mimo to ciągle mam go przed oczyma. Pamiętam każdy centymetr jego ciała. Nadal czuję jego smak i zapach. Wieczorami odczuwam ciepło jego ciała. Budząc się słyszę oddech, a kiedy wstaję słyszę ten ciepły, aksamitny, męski głos. Dlaczego tak się stało?! Przecież mogliśmy być tacy szczęśliwi! Nagle zostałam zmuszona nauczyć się żyć od nowa. Wpadłam w wir pracy. Moje życie stało się monotonne. Wszystko toczyło się według pewnego schematu. Żyłam z dnia na dzień. Nic nie sprawiało, że uśmiech pojawił się na mojej twarzy. W hotelu, co jakiś czas pojawiali się nowi turyści. Mieliśmy też stałych lokatorów. Momentami mam wrażenie, jakby wszyscy wokół mnie byli nadzwyczaj s