Que debemos pasar tiempo juntos. Tom I. Rozdział 21

Autor: Pilar
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Weszłam do pokoju jednak Kacpra nie było już w łóżku. Z łazienki dobiegał szum wody. Wstąpiłam do środka, a tam mój duszek stał pod prysznicem. Nagle odwrócił się i odkrył tym samym, że go obserwuję. Wyszedł mokry spod prysznica i nic nie mówiąc wciągnął mnie pod strumień ciepłej wody. Zręcznie rozebrał mnie i szepnął.

                - Gdzie mi zniknęłaś?

                - Byłam na patio i spotkałam Hipa.

                - Mmmmm chyba będę zazdrosny.

                - Nie masz powodu. Moje serce zajął już pewien duszek.

                - Powiedział ci. No to teraz inaczej porozmawiamy – mówiąc to zaczął mnie całować. Staliśmy pod prysznicem jeszcze chwilę, lecz potem wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Nasze ciała splotły się znów w całość. Gdyby nie płacz małej Angeliki zostalibyśmy w łóżku przez cały dzień. Jednak Hip wszczął alarm, gdyż mała miała podwyższoną temperaturę i musieliśmy jechać do szpitala. Nigdy nie widziałam tak zdenerwowanego ojca. Chodził po szpitalu niczym po deptaku. Nie zauważył nawet pacjentki szpitala. Zderzył się z nią, co wyrwało go z zamyślenia. Przez chwilę stali, wpatrując się w siebie, po czym powiedział.

                - Przepraszam panią najmocniej, nie zauważyłem. Nic się pani nie stało?

                - Nic. Wszystko będzie w porządku - powiedziała i odeszła spokojnym krokiem.

                - Widzieliście ją? – zapytał po chwili.

                - Tak - oznajmiliśmy jednocześnie.

                - Była łudząco podobna do Angeliki – dał mi do zrozumienia po chwili Kacper. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Wtuliłam się w niego na znak zrozumienia. Po chwili podszedł do nas lekarz. Powiedział, że mała ma lekkie zapalenie płuc, ale już najgorsze ma za sobą i nic jej nie zagraża, ale będzie musiała zostać na obserwacji. Hip załamał się. Nie mógł uzmysłowić sobie, dlaczego jego córeczka podupadła na zdrowiu. Zawsze, jak mówił była okazem zdrowia a tu nagle zapalenie płuc. Obwiniał się za to, nie słuchając naszych pocieszeń.

                - Hip - zaczęłam podchodząc do niego. -  Nie możesz się tak zadręczać. To nie twoja wina. Dzieci są podatne na takie choroby.

                - Ale ja powinienem uważać.

                - I uważałeś. To nieuchronne.

                - Mogłem ją cieplej ubierać! Przecież taka jest rola ojca. A jeśli coś jej się teraz stanie?

                - Masz silną córeczkę i wyjdzie z tego. A ty musisz być wtedy przy niej. Wtedy będzie cię potrzebowała, więc weź się w garść.

- Zostawcie mnie samego. Wiem, że chcecie dobrze, ale teraz potrzebuję samotności.

Kacper podszedł do mnie, wziął za rękę i zaprowadził do bufetu. Było mi bardzo smutno. Wiedziałam, że teraz Hip przypomina sobie śmierć żony i ból, jaki czuł. Córka jest dla niego odzwierciedleniem ukochanej kobiety, którą stracił. I teraz boi się, że straci córkę.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Pilar
Użytkownik - Pilar

O sobie samym: Jestem kim jestem, nie zmienię się, nie chcę, choć już rozumiem dziś coraz więcej, uczę się żyć tak, by dać sobie szczęście, by widząc całe zło tu czuć się bezpiecznie.... Potrafię mieć słabość do ludzi, którzy mnie prawdziwą poznali, pokazali siebie, przy sobie zatrzymali. Potrafię zmienić zwykły czas w tą jedną chwilę, zatrzymać ją, zapomnieć o wszystkim na chwilę. Potrafię wybaczyć, ale nie zapominam...
Ostatnio widziany: 2017-05-21 19:51:23