Que debemos pasar tiempo juntos. Tom I. Rodział 11
- Przykro mi, że tak wykorzystał moją tożsamość. Mogę coś dla ciebie zrobić?
- Tak. Trzeba zdemaskować go przed policją. Pomórz mi w tym, proszę.
- Bardzo chętnie, ale jak?
- Wróć ze mną do Polski i złóż doniesienie na policji.
- Nie mogę teraz wrócić. Muszę sprzedać ten zamek.
- Przecież jest piękny.
- Ale nie stać mnie na niego. Jest tu mnóstwo rzeczy, które mógłbym sprzedać, ale na długo to nie wystarczy. A poza tym chciałbym w końcu zapomnieć o... Co tu ukrywać, chcę zapomnieć o zawodzie miłosnym, a kiedy wrócę do Polski z pewnością ją zobaczę. Wiesz, jak to boli.
- Wiem. W ciągu dwóch miesięcy przeżyłam dwa zawody miłosne, więc doskonale cię rozumiem. Cieszę się, że pomogłeś dojść mi do prawdy. Dziękuję. Teraz mogę już spokojnie wrócić i zacząć życie od nowa. Bez niego. Choć nie wiem, na czym teraz zbuduję ten świat - ponownie rozpłakałam się. Nie mogłam już dłużej nad sobą panować. Zaczęłam coraz głośniej szlochać, kiedy przytulił mnie do siebie i powiedział.
- Nie płacz już. Ten człowiek nie zasługuje na to. Mówiłaś o mamie. Pomyśl, jak bardzo cię kocha. Jeśli chcesz to możesz zostać tu, jak długo zechcesz.
- Moja mama zmarła w pożarze. Niedługo po tym, jak uratowała twoją siostrę. A moja prawdziwa matka nie chciała mnie - ponownie rozpłakałam się.
- Powoli, bo nic z tego nie rozumiem. Chcesz przez to powiedzieć, że byłaś adoptowana?
- Tak.
- Strasznie mi przykro.
- Mi też, bo moja prawdziwa matka jest osobą, której zawsze ufałam i uważałam, że byłaby cudowna matką. A zupełnie tak niedawno powiedziała mi: Nie chciałam cię Walerio.
- Masz piękne imię. Życie różnie się układa. Może nie mogła cię wychowywać.
- Nie wiem. Tak bardzo boli mnie, że powiedziała, że nie chciała mnie. Wiesz, jak się poczułam? Jak ktoś niepotrzebny nikomu. Jak piąte koło u wozu.