Prywatna podręczna księga czarów
Od kilku już dni Maya zastanawiała się co tu zrobić aby otrzymać swoją Prywatną Podręczną Księgę Czarów i niespodziewanie, zaskakując samą siebie, wymyśliła.
Kolejnego dnia w Instytucie Magii Zwyczajnej i Niezwyczajnej nie mogła zmarnować. Ten dzień miał swój cel i cały został zaplanowany w konkretnym kierunku.
Dlatego Maya pojawiła się pracy wcześniej niż zwykle. Niewiele wcześnie, ale zawsze.
Weszła do swojej komnaty rozpromieniona. Przywitała się z wróżkami, zdjęła płaszcz, zapytała co się zadziało i wyleciała z komnaty jak torpeda. Oczywiście nie mówiąc nikomu gdzie się wybiera.
Wleciała kilka pięter do góry i z pełną gracją stanęła przed drzwiami. Zapukała.
- Proszę wejść – odezwał się głos zza drzwi.
Maya weszła i od progu zaczęła płakać, wzdychać i jęczeć.
Wróżka czwartego szczebla stała przy wielkim oknie. Wyglądała bardzo dostojnie, odziana była długą czarną suknię, jasne błąd włosy upięte miała w kok. A jej twarz teraz zmartwiona, zawsze była pogodna i uśmiechnięta.
- Co się stało słoneczko? - Zapytała Klara.
- Bo ja... jestem taka umartwiona, że marnuje mój czas. - Powiedziała pociągając nosem. - Jak jestem w domu to zamiast pracować marnuje mój czas na pierdoły. A przecież mogłabym własnym sumptem wygenerować wiele nowych pomysłów.
- Nic z tego nie rozumiem – powiedziała starsza wróżka – jak to marnujesz czas?
- No bo tak. Mogłabym popracować w domu, ale nie mam tam Podręcznej Księgi Czarów i zamiast tego siedzę i nic nie robię, tylko myślę o pracy i o tym ile mogła bym zrobić gdybym tylko miała taką Podręczną Księgę. - mówiła dalej i chlipała dalej.
- Ale w domu powinnaś odpoczywać a nie myśleć o pracy. - Dodała Klara. - A poza tym nie mogę ci dać Prywatnej Księgi Czarów, bo taki przywilej należy się wróżką od piątego szczebla.
- Ale w czym ja jestem gorsza od nich? W niczym. Wiele potrafię i wiele się jeszcze mogę nauczyć, gdybym tylko miała taką Księgę, to wtedy pokazałbym wszystkim na co mnie stać. - Maya wytarła nos pięknie zdobioną chusteczką.
- Nie jesteś w niczym gorsza, tylko...
- Tylko co? - Wstała z fotela i z niepokojem w głosie dodała. - No co? Pewnie znowu coś na mnie gadali. Że niby nic nie robię. Albo, że moje sierście nic nie robią. Na pewno to drugie.
- Sierście?
- Znaczy moje wróżki – szybko poprawiła się Maya.
Na twarzy Klary rysowało się zdumienie.
Maya postanowiła nie zasypywać jabłek w popiele. Teraz albo nigdy.
Z impetem padła na kolana i szurając nimi po podłodze podpełzła do starszej wróżki i chwyciła się jej nóg.
- Błagam, proszę. Co jeszcze mam zrobić? - zapytała z miną zbitego psa.
- Daj spokój, wstań. - Klara schyliła się i pomogła jej wstać. - Niech Ci będzie, ale mam nadzieje, że ostatni raz widzę tu takie sceny.
Maya poderwała się na równe nogi i rzuciła na szyję Klary.
- Dziękuje, bardzo dziękuję – całowała ją po rękach – wiedziałam, że konkretne argumenty na pewno do ciebie przemówią.
Łzy wyschły tak szybko jak się pojawiły. Maya była pewna, że ta strategia jesz