Porażka Pana Pawła
Wśliznął się do środka, zatrzaskując bramę. Światło automatycznie zgasło. Ciemność rozpraszała jedynie mała lampka we wnętrzu samochodu. Jednym susem znalazł się przy niej, rękę zaciskając na ustach. - Nie krzycz, to nic ci się nie stanie - wysyczał do ucha. *** Coś zaszeleściło za jej plecami. Usłyszała łoskot opadającej bramy. Chciała się odwrócić, nie zdążyła. Czyjaś silna dłoń skrępowała jej głowę. Pragnęła krzyczeć, jednak żywy knebel pozbawił ją oddechu. - Nie krzycz! - usłyszała przy swoim uchu. Szarpała się bezowocnie. Napastnik był silniejszy. "Czego chce? Tego starego Poloneza? A może ..." - straszna myśl eksplodowała w jej mózgu przerażeniem. Zebrała wszystkie siły, by wyrwać się z uścisku. *** Myślał, że pójdzie łatwiej a ta mała szamotała się jak oszalała. Wzmocnił nacisk dłoni, zatykając jednocześnie jej nos. Po kilku chwilach osunęła się na podłogę. Rzucił ją na fotel kierowcy. Gwałtownymi ruchami zerwał rajstopy i majtki. Ogień pulsował w całym jego ciele. Wszedł w nią jednym gwałtownym ruchem. To za matkę, za to, że ciągle decydowała o jego życiu. Poruszał się coraz szybciej. Za to, że przez siedem lat nie miał kobiety. Z cichym jękiem eksplodował nasieniem. Było mu mało, ciągle mało. Ponownie się w nią zagłębił. - Widzisz jak to dobrze - mamrotał pod nosem - przez sześć lat byłem kobietą dla innych! Rozumiesz! Ja, kobietą!!! Nie zauważył, że z kieszeni wysunął się mały, prostokątny kawałek plastyku. *** Czuła przejmujący ból w dole brzucha. Chciała otworzyć oczy, powieki były jednak jak ulane z ołowiu. - Tato! Nie! - wyszeptała i ponownie zapadła w zbawienny stan nieświadomości. *** - Szatan! Do nogi! - wołał pan Zygmunt. Pies nie reagował jednak na jego polecenia. Ujadał jak oszalały. "Co mu się stało? Nigdy tak się nie zachowywał!". Podreptał w kierunku garaży. Szatan miotał się przed wejściem do jednego z nich. "To chyba garaż pani Katarzyny". Zaniepokojony zauważył wąską szczelinę. Podniósł bramę. Szatan skomląc wpadł do środka, zatrzymując się przy drzwiach samochodu. Emeryt spojrzał przez szybę. - Boże! - zakręciło mu się w głowie. Ciężko oparł się o ścianę. Z nerwów zapomniał numeru na pogotowie. Dopiero po dłuższej chwili udało mu się wcisnąć odpowiednią kombinację klawiszy na swojej komórce. *** Telefon wyrwał mnie ze snu po drugiej w nocy. - Przepraszam. Pan Paweł ... ? - spytał męski głos w słuchawce. - Tak, słucham. - Mam dla pana wiadomość a właściwie dwie wiadomości. Już wysłaliśmy radiowóz. Byłbym zobowiązany, gdyby przyjechał pan do nas. - Dobrze, już się ubieram. Po kilkunastu minutach wchodziłem na komendę. Słowa, które usłyszałem, wywołały szok, zmroziły krew w żyłach. Nie mogłem w nie uwierzyć, nie chciałem uwierzyć. - Skąd wiecie, że to Darek? - Zostawił na miejscu swoją wizytówkę, kartę bankomatową. Świat zawirował wokół mnie. *** Kasia leżała w izolatce. Gdy wszedłem, patrzyła tępo w sufit. Zbliżyłem się do łóżka. - Kasiu ... - reszta słów utkwiła gdzieś w gardle. Powoli odwróciła głowę w moim kierunku. Spojrzenie pełne bólu i wyrzutu prześwietliło moje sumienie. - Wiedziałeś o nim, prawda - nie spuszczała ze mnie wzroku. Skinąłem bez słowa głową. - Dlaczego nie powiedziałeś! Dlaczego?! - odwróciła głowę w kierunku okna. I co miałem jej odpowiedzieć? Że mu uwierzyłem, że zaufałem swoim zdolnościom? Co mogło mnie usprawiedliwić! Wycofałem się z sali, zostawiając na łóżku małego, pluszowego misia.