Poranek sylwestrowy
Dzisiaj sylwestrowy dzień. Pomimo szarówki nic nieprzypominającej zimy, która już dawno powinna zawitać i dosyć hałaśliwego dnia, gdyż za oknem słuchać ludzi śpieszących po ostanie zakupy przed huczną imprezą, dzień ten dla mnie jest całkowicie taki sam jak inne. Nie mam poczucia zmiany i tego że nadchodzi kolejny rok. A jeśli chodzi o samą nocną zabawę jaka właśnie towarzyszy podczas powitania Nowego Roku, to ja sobie zafundowałem dzień wcześniej. Nie spałem tej nocy. Zresztą to nie nowość w moim trybie życia.
Siedzę teraz ponad dwudziestą godzinę i nawet dokończyłem projekt kolejnej mojej strony internetowej, która już dosyć długo czekała na przebudowę. Takie to moje hobby, no i w sumie też praca. Oczywiście nie mogło się też obejść bez kolejnych zapisków w mojej "encyklopedii przeżyć i myśli". Napisałem następny marny wiersz i kilka mało znaczących tekstów. Może ktoś sobie z nudów kiedyś przeczyta. Piszę raczej dla zabicia myśli i z wrodzonej potrzeby bowiem z natury lubię rozmawiać, a że jestem samotny i nie mam do kogo się odezwać, przelewam wszystko na papier (a raczej poprzez klawiaturę do komputera).
W tym grudniowym okresie zawsze panuje inny klimat. Ludzie są zapracowani i można by sądzić, że panikują. Przywiązują dużą wagę do tego aby dobrze zorganizować święta oraz zabawę sylwestrową. Potem wszystko wraca do normy i nie mija miesiąc a już nie pamiętają o choince czy też głośnych petardach. A u mnie?
U mnie przybywa kolejnych kilka stert książek, rachunków i innych papierów, które już niemal całkiem zagraciły mi biurko. Niedawno jeszcze, tuż przed świętami robiłem mały porządek, lecz nawał pracy oraz wciąż kołaczące się myśli, które jak zwykle muszę gdzieś zapisywać, dodają gabarytów i przekładając zapiski, gazety na nowo szybko robi się "kolorowo i ciasno". To takie dla mnie kojące. Zapominam wtedy, a przynamniej mniej myślę o moich udrękach.
Obok mnie nikogo nie ma. W domu panuje cisza jakby nic poza szumem komputera nie istniało. Muzykę jedynie czasami włączam aby trochę rozluźnić myśli. Tak jest codziennie a jedyne relacje ze światem zewnętrznym, to rozmowy telefoniczne z klientami. Czasem raz na kilka dni muszę wyjść na dłużej do innych.
Przyjaciele dawno odeszli a nowo poznani są poza zasięgiem. Nowy Rok, który właśnie dzisiaj, mocnym i głośnym wystrzałem o północy się zacznie, przywitam sam. Od 10 lat, nawet niepamiętam czy dokładnie policzyłem, tak właśnie kończę i zaczynam kolejny epizod kalendarzowy. A czas ucieka nieubłaganie i bywa tak, że zapominam ile tych powitań roku mam już za sobą.
Pozostaje mi tylko myśleć dobrze, co jest bardzo trudne. O ile jeszcze kilka dni temu miałem nadzieję, że nastąpi jakaś zmiana i być może dzisiaj będę mógł się z kimś dzielić zabawą to teraz widać, że to znowu tylko puste nadzieje. Tak chyba już pozostanie. Przyzwyczaiłem się. A plus jest taki, że przynajmniej mam ciszę. Lecz ta cisza, właśnie zastanawiam się czy mnie nie zabija...