Pora herbaty
211; oznajmiła mu ze smutkiem. – Czasami zastanawiam się, czy nie jesteś ze mną tylko z powodu tej przeklętej herbaty. – dodała, siląc się na tę odrobinę odwagi, aby wyznać mu swoje wątpliwości. - Oszalałaś?! Jestem z tobą, bo zależy mi na tobie... tak myślę... - To nie myśl. Nie zależy ci na mnie. To nie dlatego ze mną jesteś. - Dlaczego tak twierdzisz? Jestem z tobą, bo... twoja obecność dodawała mojemu życiu słodszego smaku. – wyznał, a te słowa jego samego wprawiły w przeolbrzymie zakłopotanie. - Tylko że ten smak stał się ostatnio gorzki nie do zniesienia, prawda? Zamilkł na chwilę, jakby bojąc się tym razem wyrazić swoje zdanie, choć do tej pory nie przejmował się tym, że rzucał jej bluzgi prosto w twarz, bo sama nigdy nie odważyła się nigdy wejść z nim w spór. Tym razem było inaczej. Tym razem nie potrafił przyznać jej racji, choć tak wielką miał na to ochotę. - Kiedy po raz pierwszy zapłakałam z twojego powodu, postanowiłam gromadzić swoje łzy w słoiku. A kiedy słoik się wypełnił, zaczęłam dolewać moje łzy do twojej herbaty zamiast soku z cytryny. Chciałam, abyś poczuł smak łez moich, żebyś choć trochę odczuł mój ból. Miałam nadzieję, że mnie zrozumiesz, ale ty... wolałeś narzekać, zamiast samemu odnaleźć źródło problemu. - Dlaczego nie powiedziałaś mi tego od razu?! – zapytał z wyraźnym wyrzutem w głosie, starając się zrzucić całą winę na nią. Odczuł lekki niepokój, gdy uświadomiła mu, że wszystkie kłopoty spotykały ich głównie przez niego. - Bo miałam mglistą nadzieję, że kochasz mnie jeszcze choć trochę; że kochasz mnie na tyle, aby ten jeden jedyny raz się postarać. Te słowa zbiły go z tropu. Chciał powiedzieć, że stara się cały czas, że zarabia, opiekuje się nią... Gdy zdołał wymyślić jedynie te dwa argumenty, wolał nie mówić nic. A jako że nie kontynuował rozmowy, ona opuściła salon, nawet na niego nie patrząc. Dopiero kiedy wróciła ze spakowanymi walizkami, wysilił się na jakąkolwiek reakcję. - Chyba mnie nie zostawisz?! - Dlaczego nie? Mam dosyć płakania z twojego powodu. - Znalazłaś sobie kogoś, prawda?! – zawołał w nagłym ataku histerii. - Nie... Ale mam nadzieję, że ty znajdziesz prędko kobietę, która zechce parzyć ci herbatę. – stwierdziła, mając mimo tego nadzieję, że nie nastąpi to zbyt prędko. - W takim razie... dokąd idziesz? – zapytał głosem opuszczonego i załamanego tym faktem dziecka. - Poszukać osoby, której życiu będę dodawać słodszego smaku.