Pora herbaty
Herbata nie smakowała już tak jak dawniej. Kiedyś każdy napar przyrządzony przez nią wydawał mu się ambrozją. Teraz, ilekroć brał kubek w dłonie i przystawiał go do ust, miał dziwne wrażenie, że zaraz poczuje nieznośnie gorzki smak. Smak, którego nie można było zabić dużą ilością cukru. Irytowało go to niesamowicie, gdyż kubek herbaty przyrządzonej przez nią był dla niego tak wielką świętością, że nigdy nie ośmielił się wypić jej poza domem. W chwili obecnej był do tego zmuszony. - Cytryny są zepsute. – stwierdził któregoś dnia, gdy napój znów okazał się okropnie gorzki. Popatrzyła na niego spokojnie zza szkieł okularów i książki. - To niemożliwe. – pokręciła stanowczo głową w geście zaprzeczenia. – Kupuję je tam, gdzie zawsze i przed podaniem herbaty sprawdzam, czy dobrze smakują. Nie mogą być zepsute. – oznajmiła mu, urażona nieco faktem, że ośmielił się stwierdzić mankamenty jej herbaty. - W takim razie kupuj je gdzie indziej. – powiedział rzeczowym tonem, nie podnosząc głowy znad swojej gazety. Zdawać by się mogło, że w salonie nie ma jego ciała, tylko głos. – Herbata jest gorzka. – uświadomił jej ten przykry fakt. Zagryzła mocno wargę, aby się nie rozpłakać. Taka uwaga z jego ust była gorsza i bardziej bolesna niż wymierzony celnie policzek. Mimo tego następnego dnia kupiła cytryny gdzie indziej i przyrządziła herbatę z ich sokiem. Nie miała jednak ani grama nadziei, że to coś zmieni. To nie w herbacie tkwił problem, wiedziała o tym doskonale. - Kupiłaś cytryny w innym sklepie? – spytał wieczorem, gdy już przykładał kubek do ust. - Tak. – odparła krótko, obserwując jak on upija łyk herbaty i wykrzywia się z obrzydzeniem. Kubek wylądował na dywanie, podobnie jego zawartość. - Jest wstrętna! – po raz pierwszy w życiu podniósł na nią głos. Znów zagryzła wargę, choć miała ochotę wybuchnąć płaczem. Zrobiło się jej niesamowicie przykro przez jego krzywdzące słowa. – Co ty do niej dodajesz?! - Nic... to znaczy... to, co zawsze. – powiedziała łamiącym się głosem. Obiecała sobie nie uronić przy nim nigdy nawet jednej łzy, nieważne jak bardzo by ją zranił. - Więc może z samą herbatą jest coś nie tak. – stwierdził już nieco spokojniejszym tonem. Przeczesał włosy dłonią, minimalnie zakłopotany swoim wcześniejszym wybuchem. Podniósł z podłogi ulubiony kubek, ani myśląc wytrzeć to, co rozlał. Takie sprawy nie były jego obowiązkiem. - Może... – wyszeptała, starając się na niego nie patrzeć. Niezwykle zainteresował ją fragment tapety tuż nad jego głową. - W takim razie kup inną. – wzruszył ramionami, jakby to ona robiła wiele hałasu o nic. Po tych słowach skierował swoje kroki w stronę przedpokoju. Z salonu słyszała doskonale, jak w pośpiechu zakłada kurtkę i buty, a potem wychodzi. Zostawił ją całkiem samą z błahym problemem zbyt gorzkiej herbaty, z widniejącą na dywanie plamą po niej i z bolejącym sercem. Kiedy wyszedł, pozwoliła swoim łzom po prostu płynąć. Nie obchodził jej w tej chwili problem złego smaku jego ulubionego napoju. Do niedawna miała cichą nadzieję, że on sam w końcu odkryje, co jest nie tak; że wreszcie sam coś zrobi, zrozumie ją i porozmawia w końcu jak człowiek z człowiekiem. Niestety, przeliczyła się i on coraz boleśniej jej to uświadamiał. Mimo tego następnego dnia kupiła inny gatunek herbaty, który po zaparzeniu znowu okazał się nieznośnie gorzki. Wiele wieczorów kończyło się awanturami, które on uważał zwykle za jej winę. Wiele łez zostało wylanych i wiele starań poczynionych, aby herbata przestała być gorzka. Niestety, każdy wieczór kończył się jego pełnymi irytacji komentarzami, choć sam nie zrobił nic, aby rozstrzygnąć problem. - Powiedz mi, dlaczego ze mną jesteś? – zapytała po jednym z jego kolejnych wybuchów złości. Jego krzyki momentalnie ucichły. Popatrzył na nią, jakby z Księżyca spadła, po czym spytał: - A co to ma do rzeczy? - Wierz mi, ma bardzo dużo.