poprawiony rozdział 22 i rozdziały 23-24
- To brzmi, jak jakiś beznadziejny film science-fiction. Jak mam walczyć ze złem, skoro z każdym dniem tracę wszystko, co dla mnie najcenniejsze? Najpierw umarli dziadkowie, potem ty i rodzice. Przed chwilą o mały włos nie zginął mój chłopak. I tak mam się przygotowywać do jakiejś walki? – skomentowała załamana Annie.
- Dasz sobie radę. Twoi rodzice i ja nie umarliśmy. Zawsze jesteśmy tam, gdzie ty.
- Wiem, ale tęsknię za wami.
- My za tobą też. Już niedługo wszystko się ułoży. Musisz tylko wiedzieć, że nie będziesz już żyła, jak normalny człowiek.
- Nie rozumiem.
- Musisz uważać na wszystko, co robisz. Teraz cię uratowałem, ale jeśli znów umrzesz, nie będziesz miała szans. Mam nadzieję, że będziesz o siebie dbała.
- Obiecuję, żadnego alkoholu, żadnych papierosów i narkotyków, tylko zdrowe jedzenie. – zażartowała Annie.
- To nie jest śmieszne. Obiecaj, że już nigdy nie zrobisz tego, co dzisiaj. Nawet jeśli będzie chodziło o życie twojego brata, nie będziesz mogła nic zrobić. Zero poświęceń, rozumiesz?
- Obiecuję.
- Dobrze. Miło było cię zobaczyć.
- Czekaj, już odchodzisz?
- Spokojnie, będę niedaleko, a ty musisz szybko wrócić do świata żywych, inaczej on oszaleje. – powiedział Endy i w tym samym momencie Annie zobaczyła niesamowicie wzruszający widok.
Ian pochylał się nad jej ciałem i ze głośno szlochając próbował przywrócić ją do życia. Endy miał rację. Annie musiała żyć. Nie mogła tak po prostu odejść i zostawić chłopaka, który kochał ją nad życie.
- Nie jesteś zły? – zapytała.
- Zły?
- Że z nim jestem?
- Wręcz przeciwnie. Cieszę się, że nie jesteś sama.
- Myślałam, że już nigdy z nikim nie będę. Gdy rodzice powiedzieli mi, że nie żyjesz, miałam wrażenie, że sama umrę.
- Wiedziałem, kogo postawić na twojej drodze. – odparł Endy.
- Jak to? – spytała zdziwiona Annie.
- Pamiętaj Annie, nic nie dzieje się bez powodu. – powiedział chłopak znikając we mgle.
Annie została sama próbując zrozumieć słowa przyjaciela. Nagle poczuła, że spada. Przestraszyła się, jednak po chwili znalazła się już w ramionach Iana. Widząc go uśmiechnęła się.
- Kocham cię. – powiedziała.
Ian podniósł głowę i ze łzami w oczach pocałował ją prosto w usta.
- Nigdy więcej mi tego nie rób. – powiedział stanowczo – zabraniam ci, rozumiesz?
- Tak jest. – odparła Annie przytulając go.
Nagle poczuła wielkie podniecenie i zaczęła rozpinać jego koszulę. Chłopak od razu zrozumiał, o co chodzi i z uśmiechem zdjął jej bluzkę. Czując jego pocałunki na swoim ciele Annie od razu zapomniała o tym, co wydarzyło się przed chwilą. Położyła się na nim i zaczęła pieścić jego tors. Zadowolony wszedł w nią delikatnie. Kochali się długo, aż w końcu nastał świt.