PODWÓJNE OBLICZE PRZYJAŹNI
y, które nie znosiły mnie zawzięcie i upierdliwie zakłócały nasze rozmowy. Od niedawna moja nowa koleżanka wpadła nagle na pomysł, żeby napisać jej w listach to, co nie można na radyjku powiedzieć kim mogą być ludzie, którzy nas przeganiają z kanału na kanał. Zaproponowała mi to rozwiązanie, z własnej bardzo naiwnej, łatwowiernej natury przystałam Kindze na to. Opisywałam jej o wszystkim bardzo szczerze ,przypuszczając kim byli ci złośliwi dowcipnisie. Często poruszałam tematy o samej sobie zwierzając się ze swoich spraw, problemów tak jak to odbierałam z własnego punktu widzenia i czułam… Korespondencje bardzo, bardzo długie zabierał z sobą, pojawiając się w moim domu co jakiś czas Jurek i oddawał osobiście nowej mojej przyjaciółce. Ona w wolnym czasie odpisywała mi na wszystkie, a w nich bardzo dużo narzekała na swoją matkę, iż nie troszczy się o nią, o wnuczka, nie interesuje się nimi, tylko wpatrzona jest w jej młodszą siostrę Magdę, która choruje na epilepsję i bardzo się jąka. Matka Kingi także miała stacjonarne cb-radio w domu, parę razy zdarzyło mi się nieoczekiwanie przez chwilę trafić na ich wzajemną bardzo niecenzuralną kłótnię między córką a matką. Poza tym sama wielokrotnie obgadywała w swoich listach do mnie skierowanych wspólne znajome na cb-radiu osoby, jakby chciała celowo nas z sobą zwaśnić. Tygodnie mijały jeden po drugim i pewnego dnia Kinga z Jurkiem poprosili mnie, żebym była na podsłuchu niemal przez 24 godziny na dobę na cb. Nie pamiętam już może ona była wtedy w 7 miesiącu ciąży, czasami bardzo skarżyła się na ból pleców, przedwczesne, chwilowe skurcze. Z ciężkim sercem zazwyczaj jest mi cokolwiek komukolwiek odmówić, tym bardziej swojej przyjaciółce nie mogłam i bez zastanawiania się wyraziłam swoją zgodę na to od razu o co zostałam poproszona. Codziennie swój czas na podsłuchu radyjkowym poświęcałam Kindze od godziny 7-8 rano do 23:30, 00:30 w nocy. Idąc spać po północy czułam się tak wyczerpana i przemęczona, że o 7 rano trudno było mi otworzyć ciężkie jak z ołowiu i zaspane powieki ze snu. Na wpółprzytomna zrywałam się i w pierwszej kolejności włączałam cb-radio, przysłuchując się czy wywołuje mnie ktoś od Kingi. Kiedy tylko odezwali się zaraz pytałam ją jak się czuje, czy przespała spokojnie noc? W końcu moja koleżanka zapragnęła zapoznać mnie ze swoją przyjaciółką jeszcze ze szkolnej ławy od 1 klasy w podstawówce, chorą na SM. Nie byłam tego pewna czy chcę tego samego co Kinga na początku, lecz ona bardzo nalegała i umówiłyśmy się , że jak tylko ta dziewczyna przyjdzie do niej, to ona zawoła mnie i poda mikrofon zaraz swojej kumpelce, abyśmy mogły zapoznać się z sobą. Wszystkie trzy byłyśmy rówieśniczkami, z tym wyjątkiem iż ja z Ewą nie miałyśmy własnych mężów, dzieci no i jeszcze jedno mnie z tą dziewczyną ze stwardnieniem rozsianym łączyło to, iż dobrze rozumiałyśmy życie ludzi pokrzywdzonych przez zły los. Ewa w przeciwieństwie do mnie chodziła jeszcze samodzielnie bez żadnej laski czy przy pomocy kul , ale jak wciąż mi powtarzała, że za 5-10 czy za 20 lat to i tak nie uniknie ona wózka inwalidzkiego w przyszłości. Po tej pierwszej pogawędce zapoznawczej Jurek z żoną w pewną niedzielę zorganizował ognisko, na które zaprosili wspólnie mnie z rodzicami i Ewę do siebie. Spotkanie na żywo okazało się bardzo przyjemne nieopodal zalewu i przy ognisku. Po nim przyjaciółka Kingi zaczęła mnie czasami odwiedzać. Z nią jeszcze bardziej miałam wspólny język, jakbyśmy „obydwie jechały na tym samym wózku”. Ewa jednak była pod bardzo dużym wpływem Kingi, która jak zdążyłam już zorientować się bardzo lubiła dyrygować wszystkimi wokół siebie i dyktować im jak mają postępować, żyć tak jak to jej samej odpowiadało najlepiej. Wielokrotnie próbując usiłowała i na mnie bardzo podobnie wpłynąć, lecz ja raczej od początku przeciwstawiałam się Kindze i nie ulegałam jej, jak jej przyjaciółka. Mój charakter okazał się silniejszy i nie poddałam się nakazom i rozkazom jej. Bywało, że na