Po stronie cienia ( początek )

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

I
1.­­­­­­­­­­­­­­­
- Oczywiście. Rozumiem… - Sięgnąłem po kanapkę, a z drugiej strony kanapki, zza stołu, jej wielkie, brązowe oczy patrzyły na mnie nieruchomo. Moja kanapka zawisła w powietrzu. – Jesteśmy ostatnią drużyną tonącego okrętu. – Mój głos był czystą prawdą, bez śladu pytajnika. Dopiero teraz kanapka delikatnie ruszyła w rejs do mych ust.

Jej oczy wciąż się we mnie wpatrywały, nieruchomo. Pomyślałem o jaszczurce wygrzewającej się na gołej skale, ale ta myśl szybko uciekła, zawstydzona. Choć tkwiła, przyczajona. Przecież piękno jej brązowych oczu, ścinało mnie z nóg, uwznioślając, a jednocześnie budziło panikę, cholerną panikę, że te oczy nigdy mnie nie pokochają, i jestem zgubiony. I tu, znowu pomyślałem, że jednak jej oczy mają coś z boskiego gada, spowinowaconego z bazyliszkiem. Tylko, dlaczego z bazyliszkiem? Chociaż… nie lubiła  wsi,  a nade wszystko  nie znosiła piania koguta.

- Idziemy ku przeznaczeniu? – zapytałem, przeżuwając kęs chleba. To była dobra asekuracja. Ten  kawałek kanapki  w  ustach pozwolił mi zachować pewną niedbałość i nonszalancję w wyartykułowaniu tego pytania, tak, jakby mi nie zależało na odpowiedzi. Bo wciąż jej wzrok nieruchomo był do mej twarzy przyklejony, a ja bałem się, że z mojego żołądka zaraz oderwie się ciemna, kosmata kula, która powędruje do gardła, i już nie będę mógł tak spokojnie i obojętnie spoglądać w jej wielkie, brązowe oczy.

Milczała.

Ale nie była martwa. Bo się poruszyła. Prawą dłonią odsunęła z karku długie blond włosy, gdzieś w tył i do góry, a w jej oczach zaświeciły ogniki, które zaraz przygasły. Pewnie szybko sobie uświadomiły, że nie ma potrzeby ukazać się mi nagimi; że nie ma komu tak zaświecić, być zwiastunem pięknej nowiny.

- Kiedyś, przez chwilę myślałam, że będziemy przyjaciółmi – powtórzyła swą myśl. Ale, tym razem, w jej głosie zabrzmiała nutka zawodu. A ja poczułem pieczenie w klatce piersiowej, i coś ścisnęło mi gardło.

Pozując na znudzonego ugryzłem kolejny kęs chleba. I wlepiłem w nią wzrok, usiłując z jej oczu, i z w­­­­­­­­­­­­­­yrazu twarzy wyczytać jakieś skierowane do mnie uczucie ­­­­­­­­­­­­­cokolwiek, nawet odrazę. Ale jej oczy były takie same: wielkie, brązowe, nie zamieszkałe. A i twarz – nieruchoma, obca.

- Oczywiście. Rozumiem – i ja powtórzyłem. Ale w mojej głowie była panika. Szybko, i na siłę usiłowałem zrozumieć czym zawiniłem, jaki błąd popełniłem? Bo przecież moja przewina musiała być wielka. Byłem pijany? W roztargnieniu zlekceważyłem jej oczekiwania co do mnie? Moje zachowanie musiało być dla niej wstrętne. Tylko – jakie?

Spojrzałem na stół. Potem na swe dłonie i na nadgryzioną kanapkę. O co ją zapytać? Jakich argumentów użyć, by chciała ze mną rozmawiać? Zawiodła się. I milczy. To okropne! Wie, że cierpię. Wie, że ja wiem, że ona wie, że cierpię. I milczy.

Kiedyś wspomniała, że wyjedzie z Polski, może do Holandii, do pracy. Ucieknie od tego syfu tutaj, od tej beznadziei. O mnie nie pomyślała. A ja się łudziłem, jeszcze wierzyłem. Chyba nic tak nie wynosi na pękate z głodu ołtarze, jak miłość, która na co dzień trumienne pantofelki nosi.

Tak, byłem zakochany. Przeraźliwie, i głupio. Starszy od niej o czterdzieści lat, nabawiłem się śmieszności - od chwili, gdy dotarło do mnie, że ją kocham. To podróż skazańca, prowadzonego przez pięknego kata, pod goły pieniek. I te, po drodze przystanki na głębszy oddech, z nadzieją w tle, by potem znowu zgroza we mnie rozkwitła, której się  Joanna domyślała, musiała się domyślać, i – na pewno – budziła w niej prześmiewczą radość.

Z determinacją godziłem się na to, lecz – jak teraz – gryząc kromkę chleba, usiłowałem maskować przed nią swe nędzne położenie. Nie powinna się wszystkiego domyśleć.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38