Porwany obłędem Cz.3
Tylko spokój ciemnego, zimnego grobu mógł się równać ze spokojem jego duszy, gdy spacerował w tym miejscu. Jedynie tutaj mógł poczuć jej obecność, bliskość. Czasem zdawało mu się wręcz, że jej dotyka siedząc na tej jednej jedynej wyjątkowej ławce między dwoma wyjątkowymi drzewami wśród wielu zwyczajnych, pospolitych. W tym parku zapominał o całym świecie. O smrodzie miasta i o wszystkich jego brudach, z którymi na co dzień tak mocno miał do czynienia w swej pracy. Siedząc tutaj odpływał do niezwykłej krainy, w której nie odczuwał żadnego bólu, smutków i samotności.
- Ile to już lat moja kochana? – Mówił do niej. – Nic się nie zmieniłaś. Jesteś najpiękniejszą kobietą pod słońcem. Miałem wielkie szczęście spotykając cię. Pamiętasz? To właśnie na tej ławce siedziałaś gdy cię poznałem. Nic nie mów, proszę. Daj mi mówić. Chcę się upewnić, że wszystko dobrze pamiętam. Wiem, że ty pamiętasz. Zawsze o wszystkim pamiętasz. Byłem tak onieśmielony podchodząc do ciebie po raz pierwszy. Nigdy wcześniej i nigdy później nie czułem się tak jak tego dnia. To był czwartek, prawda? Siedziałaś tu sama o tej późnej porze… Nie pamiętam która była godzina. Jak mogłem zapomnieć? Ty mi wybaczysz, wiem. Jesteś najłaskawszą osobą, jaką znam. Zawsze mi wybaczasz. Daj mi swoje ręce. Na pewno jest ci w nie zimno. Wtedy też była zima. Pamiętam, byłaś ubrana w biały płaszcz za kolana, miałaś beżowy szal zawinięty co najmniej 3 razy wokół smukłej szyi, beżowe skórzane rękawiczki i jasne kozaki. Wyglądałaś tak pięknie. Twoje śliczne, niebieskie oczy spoglądały spod szatynowej grzywki, a włosy swobodnie opadały na ramiona. Zupełnie jak teraz… Zaraz, zaraz, przecież dziś też jesteś tak ubrana. Moja kochana, ty wiesz, że wtedy mnie urzekłaś na wieki. Przytul się do mnie, będzie ci cieplej. Może chcesz mój płaszcz? Nie? Nigdy nie chcesz… Nie mówisz o swoich słabościach, nigdy nie mówiłaś. Pamiętam, że tamtego dnia również nie chciałaś rozmawiać o problemach. Choć widziałem jak zatroskaną minę miałaś. Wiedziałem, że coś cię trapiło. Szczerze mówiąc do dziś nie wiem co to było. Może mi powiesz? Nie? Tego się spodziewałem właśnie. Znam cię bardzo dobrze skarbie. Podszedłem do ciebie i z niepewnością w głosie spytałem czy miejsce obok jest wolne. Odrzekłaś krótko: „ Oczywiście”. Więc się dosiadłem i pewnie nie odważyłbym się nic powiedzieć gdybyś nie zrobiła pierwszego kroku. „Pan również sam spaceruje po tym pięknym parku?”. Odpowiedziałem krótko, że tak. „Kocham to miejsce. Wie pan, że to jedyne miejsce, w którym czuję się naprawdę dobrze?”- mówiłaś. Jesteś gadułą, nie zaprzeczysz. „Tutaj jestem poza wszystkim. Nic mnie tu nie dotyczy, nie obchodzi, nie martwi.”. Tak mówiłaś, a przecież widziałem, że coś jest nie tak. Wiedziałem, że przychodzisz tu właśnie gdy jest ci smutno i szukasz rozwiązania problemów. To było widać. Nie zaprzeczaj, proszę. Jesteś silną kobietą, najsilniejszą, jaką znam. „ Mam na imię Jessica, a pan?”. Odpowiedziałem krótko. Nie potrafiłem dużo przy Tobie mówić. Mogłem za to godzinami słuchać ciebie. „Myślę, że możemy mówić sobie po imieniu, bez zbędnych „panów” i „pań”. Co ty na to?”. Zgodziłem się. Jak mógłbym ci odmówić? Nikt nie byłby w stanie. Masz dar przekonywania, którego na mnie jednak nie musiałaś wcale używać. Ja od razu byłem cały twój. Tego dnia rozmawialiśmy o tak wielu rzeczach. Dowiedziałem się kim jesteś z zawodu. I zacząłem cię nazywać swoją ukochaną nauczycielką. A czego dziś mnie nauczysz? Może tym razem nauczysz mnie co to szczęście?
Jego oczy zaczęła okrywać szklista powłoka, a po chwili pojawiły się pierwsze łzy.