Plan Hadesa
Rozdział 1
Ponura, czarna mgła wciąż gęstniała, lecz jemu to nie przeszkadzało. Wszystko było zgodnie planem, a ten magicznie błyszczący dym tylko mu pomógł. Wcześniej nie wiedział, że jego intryga jest aż tak idealna, ale teraz był pewny tego, że warto było dopracować każdy szczegół. Na oknie za plecami błyszczał złoty, jakby ognisty napis, ale właściciel małego domku nie będzie się gniewał. Już nigdy nie będzie się gniewał. Zawyły syreny radiowozów, które właśnie zatrzymały się na ulicy przed domem, ale on spokojnie przeszedł obok nich. Nikt go nie zatrzymał, nikt nie odważył się zagrodzić mu drogę. Odwrócił głowę i zawołał swego piekielnego psa, który mimo płomieni na swym grzbiecie radośnie podbiegł do jego nogi. On, Pan Podziemia był niepokonany i nic nie zakłóci jego planu, planu
Króla Umarłych, planu Hadesa.
***
W Bytomiu niską i lekko otyłą panią wszyscy uważali za co najmniej dziwną. Jej zachowanie często odrzucało ludzi, więc nie miała zbyt wielu przyjaciół, a właściwie nie miała ich prawie wcale. Narcyzie, bo tak na imię miała owa nietypowa pani, nie przeszkadzał brak towarzystwa. Codziennie spotykała przecież miłego pana ze sklepu ogrodniczego, czasami pan komendant zlecał jej jakieś zadanie no i zawsze miała wokół siebie rośliny będące źródłem jej pasji.
Wchodząc do swego dużego, lecz starego domu, od razu poczuła słodki zapach kwiatów i uśmiechnęła się na myśl o nich, o jej ukochanych roślinkach. Idąc korytarzem w stronę strychu, po drodze podlała paprotki zwieszające się z sufitu. Wdrapała się po drabince i znalazłszy się już na swym poddaszu, wyglądnęła przez stare okno z drewnianą obudową zajmujące prawie całą długość dwuspadzistego dachu. Jej dom znajdował się na pagórku, więc przez to okno widziała prawie całe miasto. Parę przecznic od Kościoła Świętej Trójcy, przed kamienicą stało kilka radiowozów. Z domu wychodził podejrzany mężczyzna, ale policja go nie zatrzymała. Widocznie tylko wyglądał podejrzanie.
Uwagę znudzonej brakiem wydarzeń pani zwróciła Aghata.
- Witaj Aghatko! - powiedziała Narcyza i z nutą zawodu w głosie kontynuowała - Kochanie wyobraź sobie, co się dzieje! Żadnych spraw, żadnych tajemnic. Wszystko jest takie nudne, nic się nie dzieje! - Aghatka jakby rozumiejąc, co ma na myśli starsza pani skinęła lekko główką. Oczywiście jeśli można to w ogóle było nazwać główką. Wielka, czerwona paszcza nienaturalnych rozmiarów i zwieszające się z niej nadzwyczaj ostre ząbki wyrastały z długiej łodygi umieszczonej w ogromnej doniczce. Narcyza widząc swą ulubioną podopieczną w tak dobrym humorze mówiła do niej dalej. Rosiczka niby biorąc udział w rozmowie to kiwała lekko główką, to poruszała wielkimi liśćmi. Jej pani wspaniale o nią zadbała i zwykle piętnastocentymetrowa roślina miała już prawie pół metra. Narcyza była z niej dumna i uwielbiała towarzystwo Aghaty.
Jej ulubione zajęcie przerwał dzwonek do drzwi, więc lekko rozzłoszczona pani zeszła ze strychu i szurając puchatymi papciami podążyła w stronę wejścia. Po drodze zamknęła jeszcze okno, aby jej roślinkom nie było przypadkiem za zimno. W nocy rozpętała się ogromna burza, która przyniosła trochę chłodu, lecz nie istniały żadne szanse by ktokolwiek zmarzł w ciągu dnia. Na dworze panował zaduch, a rozgrzane ulice miasta tylko powiększały skwar trzydziestostopniowego upału, ale Narcyza nie zauważyła tej nagłej zmiany pogody. Na takiej właśnie rozgrzanej ulicy stał teraz pan komendant i gdy Narcyza po dłuższym czasie otworzyła drzwi uśmiechnął się i przywitał z dziwną panią.
- Witaj kochaneczku! - odpowiedziała Narcyza - Proszę wejść. Kawy? Herbaty?
- Nie, dziękuje. Mamy do Pani sprawę - oznajmił gość
- Naprawdę? - odpowiedziała pani detektyw, nie myśląc już ani o herbatce, ani nawet o swych roślinkach.