Pierwsza miłość - cz.II
Kiedy zbliżali się do ich willi, ich kroki stawały się coraz wolniejsze. W końcu zasiedli przy wspólnym podwieczorku. Po pierwszej, kurtuazyjnej wymianie zdań Kuba odważył się na przekazanie im nietypowej nowiny… Najpierw zapadła chwila ciszy, potem pierwszy odezwał się ojciec.
- Nie uważasz, że jeśli nie oddałabyś się Jakubowi, nie byłoby problemu? – Zwrócił się od razu do Julki. – Przecież nie żyjemy w średniowieczu, wiesz jak się zabezpieczyć - dodał.
- Tato, przecież ja też tam byłem – krzyknął Kuba.
- Jak dziewczynie tak bardo się spieszy, to można się spodziewać na czym jej zależy.
Julkę zamurowało, nie mogła wydobyć z siebie słowa.
- Wyjaśnijmy sobie parę spraw – teraz odezwała się Pani Matka.- Nie wiemy, czy współżyłaś tylko z Jakubem, czy jeszcze z innymi…To po pierwsze. Jeśli chcecie stworzyć rodzinę, droga wolna, ale bez nas. Jakubie, będziesz musiał iść do pracy, to jasne, żegnajcie studia. To dwa. Nie liczcie na żadne wsparcie od nas. I jeszcze jedno, jeśli zdecydujesz się usunąć ciążę, pokryjemy wszystkie koszty i załatwimy formalności, przecież zaistniały względy społeczne…
Tego już wytrzymać nie mogła, zerwała się z krzesła, krzycząc:
- Dziękuję za propozycję, nie skorzystam.
W krtani dusiło ją nieznośnie, łzy cisnęły się jej do oczu, aż trysnęły niepohamowanym strumieniem. Wybiegła z ich domu w tempie sprinterki, upokorzona i nieszczęśliwa.
Kuba krzyknął tylko w biegu : - Mamo, jak mogłaś być tak okrutna?! I wybiegł za zapłakaną Julką.
Do domu Julki szli pieszo. Przez całą drogę zapewniał ją, że jakoś sobie poradzą, lecz ona już przeczuwała, że Kuba nie będzie miał tyle siły, aby podołać czekającym go obowiązkom. Nie był zahartowany w pokonywaniu trudności, wszystko przychodziło mu z łatwością…
Mama tylko pokiwała głową, słysząc o propozycji mamy Kuby. – Względy społeczne - zamruczała tylko pod nosem.
Tak minęła pierwsza sesja, o dziwo zaliczona pomyślnie. Uczyła się jak wariatka, musiała udowodnić całemu światu, że się nie podda, i, że jej córeczka będzie miała dom i szczęśliwe dzieciństwo. Kuba wpadał w nielicznych wolnych chwilach; chodzili wtedy na spacery. Rodzice skutecznie wybili mu z głowy ślub. Oświadczyli, że wtedy więcej się z nimi nie zobaczy i mają nadzieję, że praca, jaką znajdzie, nie będzie zbyt ciężka. Przecież, jeśli kiedyś chciałby jednak zostać chirurgiem, to dłonie muszą być czułe i delikatne.
Wiosna minęła szybko, rozpoczęło się lato, a z nim początek lipca i poród. Chciała być wtedy sama, i tak się stało. Wiktoria, jej maleńkie zwycięstwo, była śliczna. Jej tatuś przyszedł z bukietem cudnych kwiatów i wielkim misiem. Swoją córeczkę uznał wobec prawa. Swoich uczuć do Kuby Julka nie zdołała zabić, ale schowała je głęboko w sercu.
Na szczęście mogła karmić swoją księżniczkę piersią aż do jesieni, potem wróciła na studia. Niestety wieczorowych studiów na medycynie nie było, a ona już wiedziała, że chce zostać pediatrą…
Mamie zgodzono się, aby miała same popołudniówki, a jeśli na jakieś zajęcia Julka musiała iść po południu, Wikcią opiekował się jej, już trzynastoletni brat ze starszą panią sąsiadką. On miał więcej siły, ona rozumu… Wtedy to Julia przekonała się, ilu ma prawdziwych przyjaciół. Było ich o wiele więcej, niż sądziła. Jej przyjaciółka, jeszcze z podstawówki – Monika, zabierała małą na spacery, ciotka Katarzyna, stara panna, przynajmniej raz w tygodniu przychodziła pobawić się z Wikcią. Takie drobne przysługi, związane z opieką nad córeczką i wnuczką, niezmiernie wspierały i mamę i babcię. Finansowo jakoś sobie radziły, bo Jakub co miesiąc przynosił okrągłą sumkę, twierdząc, że to z jego konta, założonego mu dawno temu przez dziadków.
Pod koniec trzeciego semestru, Kuba przyszedł jak zwykle i ciężko usiadł przy stole.