Para rękawiczek część 2 - 2 lipca
Poczuła wolność. Chciała nacieszyć się tą chwilą, ale wolała tego nie robić, żeby nie zapeszać.
Szybko zeskoczyła z muru i nie oglądając się za siebie, pobiegła w stronę lasu.
Gdy dotarła do miasteczka, zaczęło świtać. Przeszła każda napotkaną uliczkę. Dosyć szybko udało jej się znaleźć posterunek policji. Nie chciała im jednak tak wcześnie głowy zawracać. Przyjdzie tu później. Najpierw sobie trochę pozwiedza.
Robiło się co raz cieplej. Wschodzące słońce już rzucało ciepłem swoich promieni. Iwona skierowała kroki na rynek. Kulała. Od wysiłku znowu zaczęło boleć ją biodro. Szła powoli, choć ból i tak mocno dawał się we znaki. Idąc chodnikiem, minęła starszego pana. Był niewysoki, lecy lekko przygarbione. Powiedział jej „Good morning”, a Iwona grzecznie odpowiedziała. Są ludzie, którzy już o tej porze nie śpią, nawet jeśli mają wakacje lub są na emeryturze.
Po obejściu całego rynku, obejrzeniu wystaw sklepowych i umyciu rąk w fontannie (tak, by nikt nie widział), Iwona poszła do pobliskiego parku. Był nieduży. Szła alejką, mijając po drodze ławki zapraszające do spoczęcia. Iwona nie skożystała z zaproszenia. Mogłaby zasnąć na stojąco.
Doszła do małego zamku. Na rzwiach wejściowych widniała tablica z godzinami zwiedzania i kosztem biletów. Iwona przeleciała tekst obojętnie. Nic ciekawego. „Pewnie to jedyna chluba tego miasta” pomyślała. Odeszła od drzwi z zamiarem wybrania kolejnej alejki do przespacerowania.
Nagle i niespodziewanie runęła na ziemię jak długa. Poczuła jak ktoś lub coś obślinia jej twarz językiem. Fuj. Otworzyła oczy i zobaczyła psa.
-Słaź ze mnie!- odepchnęła zwierzaka od siebie i wstała.
Pies zaszczekał szczęśliwy i zamerdał ogonem. Labrador. Iwonie od razu zmiękło serce.
-I’m so sorry! How do you behave, you stupid dog? (Bardzo przepraszam! Jak się zachowujesz, ty głupi psie?)
Iwona podniosła wzrok. Przed nią stał mężczyzna na oko trzydziestoletni. Miał na sobie biały t-shirt, czarne spodenki i buty do biegania. Był wysoki i przystojny.
-Is everything OK? (Wszystko w porządku?)- zwrócił się do niej.
-Tak, tak. W porządku- Iwona pośpieszyła z odpowiedzią i uśmiechnęła się lekko zarumieniona- Jak się wabi?
-Lucy.
-Ladnie- pogłaskała psinę po głowie-Jak się masz, Lucy?
Suka odszczeknęła.
-Jest taka w stosunku do wszystkich? – zapytała z ciekawością Iwona.
-Nie, tylko wobec ładnych panien- przystojniak odpowiedził komplementem.
-Aha- Iwona kiwnęła głową, czując jak rumieniec na policzkach się powiększa.
-Pani nie jest stąd, jak się domyślam?
-Nie.
-A można zapytać, skąd?
-Z Polski.
-To już wiem, dlaczego pani taka ładna- zaśmiał się- Na długo pani przyjechała?
-Eee...- Iwona musiała się zastanowić, co odpowiedzieć- Nie, nie na długo. Dziś wyjeżdżam.
Wolała mu nie tłumaczyć mu tej całej zawiłej sytuacji, w jakiej jest obecnie.
-Ah, szkoda. Miałem nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
-Ale niestety nic z tego.
-A może wstąpiłaby pani do mnie na poranną kawę? Nie mam co prawda wiele czasu, ale jak mamy się już więcej nie spotkać, to chwila nie zawadzi. W ramach przeprosin za Lucy. Zapraszam!
-Nie, dziękuję. Bardzo chętnie, ale mam coś ważnego do załatwienia. Musze juz iść.
-A co może mieć pani do załatwienia o tej porze? Urzędy jeszcze pozamykane.
-To nie w urzędzie- powiedziała krótko- Przepraszam, ale naprawdę muszę już iść. Miło było pana poznać. I ciebie też, Lucy. Do wiedzenia.
Iwona oddaliła się czym prędzej. Czasu miała jeszcze dużo, jak jej się wydawało, ale nie chciał do nikogo chodzić. Nie zna typa. Nie ufa mu. Skąd ma wiedzieć czy to też nie jest jakiś psychopata? Powiedział, że pies podbiega tylko do ładnych panien. Może w ten sposób zdobywał swoje ofiary? Iwona ma już dosyć bycia ofiarą.