Para rękawiczek część 2 - 2 lipca c.d.
Pobiegła do kuchni. Nie było tam nikogo. Po bałaganie na stole poznała, że ktoś tu pracował, ale był zmuszony zrobić przerwę. Coś zabłyszczało na podłodze w rogu. Iwona podeszła sprawdzić, co to. Nóż.
Natasza próbowała się bronić? Nie było żadnych śladów krwi. Strzelił doniej? Nie, musiałoby tu być jej ciało. Nie prtzeniósłby martwej kobiety niezauważalnie w obecności chłopaków.
Może jest na górze w pokoju?
Iwona wyszła z kuchni. Poszła jeszcze do salonu, by sprawdzić czy nie jest tam Natalia. Nie było. Był tylko suto zastawiony stół w części jadalnej oraz otwarte drzwi do ogrodu. Tam też jej nie było.
Poszła na górę. Zapukała cicho do pokoju Nataszy. Nic. Zapukała mocniej. Nadal nic. Nacisnęła klamkę. Drzwi ustąpiły, więc weszła.
Wzorowo zasłane łóżko, wszystko na swoim miejscu, żadnego bałaganu. Ale i tu jej nie było.
Drzwi do jej łazienki były zamknięte. Podeszła i stanęła przy nich. Wstrzymując oddech, nasłuchiwała czy nie wydobywają się stamdąt jakieś pluski. Ale nie. Panowała tam cisza.
„Zabił ją w łazience?”. Iwonie zaczęło serce walić jak młotem. Niepokój, który na chwilę znikł, wrócił ze zdwojoną siłą. Bała się, że jak otworzy drzwi, to ukaże się jej okropny widok, którego nie zapomni do końca życia.
Zamykając oczy nacisnęła klamkę i weszła do środka. Bała się otworzyć oczy. Dopiero po dziesięciu sekundach się odważyła. Rozejrzała się po całej łazience. W wannie nikogo, w kabinie prysznicowej nikogo, przy umywalce nikogo, na sedesie też nikt nie siedział. Ciała nie była, śladów krwi też. Iwona odetchnęła z ulgą, ale uczucie to nie trwało długo.
Natalia. Mogą być w pokoju Natalii. Wyszła z pokoju Nataszy i nie pukając już otworzyła drzwi na przeciwko.
Tu też panował idealny porządek. I też nikogo nie było. Iwona zamieniła się na nowo w kłębek nerwów. Otworzyła szafę instynktownie. Same ubrania. Wparowała do łazienki. Też nic. Zajrzała pod łóżko. Kompletnie nic.
Wyszła na korytarz. Wszędzie panowała złowroga cisza. Iwona słyszała bicie własnego serca. Wzięła głęboki wdech i wydech.
„Tylko spokojnie. Na pewno gdzieś tu są. Całe i zdrowe. Nic im się nie stało” Iwona próbowała się uspokoić.
Rozejrzała się po ciemnym, wąskim korytarzu. Jej wzrok padł na drzwi prowadzące do jej pokoju, które były na samym końcu. Były lekko uchylone. Ruszyła w ich kierunku.
W miarę zbliżania się do nich, słyszała coraz wyraźniej czyjś płacz. Gdy stanęła tuż przed nimi, przystanęła i wstrzymała oddech.
-Nie płacz już- usłyszała głos Nataszy- To nie ma sensu. Miała nas w dupie i zwiała. Chodź się pakować.
-Nie mów tak- Natalia załkała- Może coś jej się stało?
Iwona pchnęła drzwi i stanęła w progu.
-Jestem, jakby was to interesowało. Widzę, że niepotrzebnie odchodziłam od zmysłów, myśląc, że nie żyjecie. Nie ważne przecież, że odwaliłam całą robotę i w końcu jesteście wolne. Miałam was przecież w dupie, no nie?
Natalia wstała z łóżka Iwony i przytuliła ją.
-Nie mów tak- rozpłakała się na dobre.
Iwonie zrobiło się głupio. Odwzajemniła uścisk i pogładziła dłonią plecy Natalii.
-Dobrze. Przepraszam.
Natasza wpatrywała się w Iwonę wyczekująco.
-No i co?
Iwona uwolniła się z uścisku zalewającej się łzami Natalii.
-To, co mówiłam. Jesteśmy wolne. Na dole jest policja.
Natasza nie pytając już o nic, wyszła z pokoju i poszła biegiem na dół.
-Dziękuję- wyjęczała Natalia.
-Nie ma za co.
Natalia poszła za Nataszą i Iwona została sama. Usiadła na łóżku. Naszła ją ogromna fala zmęczenia. Nie spała dwie noce. Cały stres, jaki odczuwała przez ostatnie dwa dni spływał po niej teraz jak po kaczce. Myślała, planowała, szła, biegła i wspinała się. Biodro bolało ją w tej chwili okropnie. Ale nawet o tym nie myślała.