"Pamiętniki zakochanych" fragment
- Boże, jak łatwo jest przekreślić dwadzieścia lat.
- Zmiany możesz zacząć od posprzątania w ogrodzie, wywalenia tego głupiego dywanu z pokoju i wysprzątania swojego umysłu.
Tego było za wiele. Włożyłam płaszcz i wyszłam.
***
Prószył śnieg. Płatki roztapiały się na granatowym pluszu. Patrzyłam w niebo i mrugałam oczami. Szłam przed siebie, zaglądając do każdego sklepu. Kupiłam parasolkę i batonik czekoladowy (bez cukru). Nienawidziłam promocji i czasu, w którym w galeriach handlowych nie dało się wejść normalnie przed świętami. Ludzie zachowują wtedy tak, jakby nie mieli pojęcia, co to normalność. Podobno 50% konsumentów robi zakupy wyłącznie, gdy pojawiają się obniżki. Slogany reklamowe, w które ci wszyscy konsumenci wierzą, to przerażające zjawisko. QR – kody, zagadki, konkursy. Internet już teraz relaksuje i wciąga w akcje promocyjne. Nauczyłam się robić zakupy w domu. Co ta Nikola sobie wyobraża? Nie byłam w stanie zrozumieć w tym momencie ani jej, ani zasad marketingu.
- Sandra?
- Maciek? Co tu robisz?
Głupie pytania, jakie zadaje się w takich momentach, są naprawdę głupie. Przecież wiadomo, że przyszedł zrobić zakupy. Poszliśmy na kawę i postanowiłam zwierzyć mu się z całej tej sytuacji z mężem (z byłym mężem), rozwodem i manipulacjami.
I kto przeszedł przez szybę restauracji, kiedy on zamawiał kawę? Oczywiście Ula.
- Coś się stało? Jesteś blada – postawił kawę z przerażeniem.
Przecież mu nie powiem, że właśnie do naszego stolika dosiadła się jego żona (była żona). Patrzyłam na niego i na nią, bo nie byłam pewna, kto kogo widzi w tym zestawie. Upewniwszy się, że on jej nie, odpowiedziałam.
- Wszystko w porządku. Zdaje ci się.
- To dobrze. Wracając do twojego małżeństwa…
- Powiedz mi coś o swoim.
Spojrzał na mnie, a ja na Ulę.
- Jesteś wścibska i złośliwa. – Powiedziała upierdliwa zjawa.
- Goją się we mnie rany, tylko tyle. Cały czas ją kocham. Nie jestem w stanie zapomnieć.
- To zupełnie odwrotnie niż ja – odpowiedziałam. – Ja chciałabym zapomnieć dwadzieścia lat przeżytych z mężczyzną, który napisał na odchodne jedno zdanie w mailu. Nie miał odwagi powiedzieć mi tego w oczy. Przekreślił wszystko w ciągu kilku minut.
- Nie chwaliłaś się – zjawa znowu wtrąciła swoje trzy grosze.
- Zdążyłeś się z nią pożegnać? – zapytałam z premedytacją.
- Nie, w zasadzie nie.
- Może powinieneś, będzie wam łatwiej obojgu uwolnić się… To znaczy, tobie będzie łatwiej.
- Chcesz się mnie pozbyć? – Ula, próbowała uderzyć pięścią w stół.- Nie tak łatwo…
- Napisałem pamiętnik, w zasadzie książkę, o mnie i o niej. Chyba pożegnałem się właśnie tam.
- Pamiętnik to dobre rozwiązanie. – Uśmiechnęłam się do niego. I do niej.- Gdzie spędzasz święta?
- Jeszcze nie wiem. A ty?
- U znajomych – skłamałam rozanielona.
Nie chciało mi się wracać do domu, ale nie chciało mi się też patrzeć na niego i na nią, bardziej na nią. Rozpraszała wszystkie moje myśli. Zerkałam tak naprawdę przez okno i szukałam wymówki, żeby wyjść.
- Niech to się już skończy – pomyślałam. - Chcę być sobą. Normalną kobietą w sukienkach Gucciego i pantofelkach Prady. A nie kimś, kto ogląda głupie farsy z panią, która wymachując rękami, nie może w nic trafić. A ja z jakiegoś równie głupiego powodu, udaję, że tego nie widzę.
Przeprosiłam Maćka i dałam znać Uli, że spotykamy się w toalecie.
- No! – Ona odezwała się pierwsza.
- Mam tego dosyć! Pojawiłaś się w tej restauracji, jak…