Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część XIII
"Opowieści z Przeklętej Doliny" "Ucięta Mowa" Część XIII-ta Był zadowolony, że udało mu się wsiąść do pociągu zanim Guardianie wysłali za nim list gończy. Nie zastanawiał się nad tym czy będą go szukać ale intrygowała go siatka łącząca dziwne zbiegi okoliczności pojawiające się w jego życiu. Bagaż wrzucił na siedzenie. Siadł koło okna i odetchnął głęboko. Odtworzył w pamięci treść listu otrzymanego od Nikki M. Czy mogło to mieć jakiś związek ze śmiercią córki Casey'a? Nie wiedział ale był pewien, że ten pełen dramatyzmu list uratował go przed krępującymi pytaniami Strażników i być może aresztowaniem. Z zamyślenia wyrwał go zgrzyt otwieranych drzwi. Z początku nawet nie spojrzał w ich kierunku. Do tej pory jechał sam w przedziale i to mu odpowiadało. Drzwi się zamknęły. Poitos czuł czyjąś obecność i niechętnie odwrócił głowę od okna. Widząc kto dosiadł się do niego w przedziale, otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i na kilka chwil odebrało mu mowę. Naprzeciwko niego siedziała kobieta, którą znał ale nie ze swego życia. Znał ją bardzo dobrze z otrzymanego listu. Zdawało mu się, że ma przed sobą ducha. Kobieta niczym nie różniła się od "niby mniszki", która popełniła samobójstwo widząc Nikki, opisanej w liście od dziewczyny. Dopiero po chwili zorientował się, że kobieta coś do niego mówi. Był jak w amoku i nie słyszał jej słów, ale machinalnie odpowiedział coś, czego nie chciał powiedzieć. - Ależ proszę bardzo. Uśmiechnęła się delikatnie w podziękowaniu. - Bałam się, że będę panu przeszkadzała. Był pan bardzo zamyślony. - Głupstwo - odparł lekceważąco, prawie tak jak chciał. - Często jeżdżę tą linią - nie dawała za wygraną i koniecznie chciała go wciągnąć do rozmowy. - ale pana pierwszy raz widzę w tym pociągu. Słysząc to lekarz nieco się ożywił. Czyżby jednak miał do czynienia z żywą istotą? Ktoś kłamał, ale Poitos nie wiedział czy Nikki czy siedząca naprzeciwko niego kobieta. Postanowił także grać nie całkiem czysto. - Jadę do Przeklętej Doliny po raz pierwszy. Znajomi mnie zaprosili. - Niezbyt miłe miejsce na spędzanie czasu, ale co kto lubi. - A pani też do doliny? - Nie. Ja wysiadam wcześniej. - Nie przedstawiłem się - powiedział lekarz. - Przepraszam za moje niedopatrzenie. Nazywam się Pierre Poitos. - Julie James - odpowiedziała z uśmiechem. Pociąg niespodziewanie zaczął zwalniać. - Miło mi było pana poznać. Zbliża się mój przystanek i będziemy musieli się pożegnać. Wstała i podeszła do drzwi. Pociąg już prawie stanął. - Może się jeszcze spotkamy gdy będę wracał. - Wątpię - odpowiedziała tajemniczo, stojąc już w drzwiach. Wyszła zostawiając Poitosa sam na sam ze swoimi myślami. Duchy mogą przybierać różne postacie i formy, pomyślał. Może jednak? Potrząsnął z niedowierzaniem głową. * - Za długo to trwa. Trzeba sprawdzić co robi. Strażnicy wysiedli z dorożki i weszli do kamienicy, w której mieszkał Pierre Poitos, ale drzwi do jego mieszkania zastali zamknięte. - Doktorze. Odpowiedziała im cisza. Na sygnał dzwonka także nikt nie odpowiedział. We dwóch naparli na drzwi, ale dopiero po kilku uderzeniach ustąpiły i wypadły z zawiasów. - Doktorze Poitos, jest pan aresztowany za utrudnianie śledztwa. Zmęczony i zdenerwowany głos odbił się pustym echem po mieszkaniu. Przeszukali mieszkanie ale nie znaleźli w nim lekarza. Zobaczyli natomiast otwarte okno i ślady butów na podłodze prowadzące do niego. Wyjrzeli na zewnątrz i dostrzegli te same, świeże ślady na ziemi. - Wracamy na Guardian Street - krzyknął jeden ze Strażników. Nie szczędzili koni, którym już piana ciekła z pysków. Były tak zmęczone, że przymuszone do bezustannego, pełnego galopu potykały się już na równej powierzchni. Zatrzymali dorożkę dopiero na Guardian Street. - Czy jestem już wolny? Konie muszą odpocząć. - zapytał woźnica zdyszanym głosem, gdy dwaj Strażnicy wysiadali z dorożki. - Tak - krzyknął jeden z nich nie oglądając się za siebie, gdy już wbiegali do budynku. Wbiegli po schodach na drugie piętro i ski